czwartek, 2 lutego 2012

Tarta lisbethyńska

Jak się tak przyjrzeć literaturze i kinu, to przez te wszystkie lata portretów kobiecych się namnożyła cała wielka galeria. Tylko co z tego, skoro nie sposób sobie „ot tak” przypomnieć jakiegoś charakterystycznego obrazu? W takich chwilach na myśl przychodzi z reguły Scarlett O’Hara – ale ta dama swój wiek już ma. I mimo że charakterek miała wykraczający ponad swoją epokę, to jednak po tych około 70 latach człowiek zaczyna się rozglądać za jakąś odmianą. Cóż, tylko Chrystus może wystarczyć na 2000 lat – a i tak w pewnym momencie stwierdzono, że jest passé.
My do krzyżowania Scarlett się nie zabieramy, bo znalazłyśmy sobie inne dramatyczne rozwiązanie. Nazywa się ono Lisbeth Salander i jest zdecydowanie najbardziej charakterystyczną kobiecą postacią ostatnich lat, jeśli chodzi o dokonania literackie i filmowe. Nie jest to ikona seksu ani piękna, nie jest to dusza towarzystwa, ale jest to „kobieta, która nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”. Bardzo ciekawa postać, bo czy się ją lubi, czy nie – nikogo nie pozostawia obojętnym. A o to chyba zawsze chodzi…


Się rozgadałyśmy, a tu przepis czeka i Lisbeth się niecierpliwi! Dziś w tę rolę nie wcieliła się żadna z Barbar, lecz gościnnie wystąpiła mistrzyni rozgryzania takich tajemnic jak to, czym jest Quiche Lorraine… No bo, cytując fragment pierwszej części „Millenium”: ludzie zawsze mają swoje tajemnice, chodzi tylko o to, żeby je odgadnąć.

No dobra, ten wstęp chyba nie ma końca, ale jeszcze ciekawostka. Quiche Lorraine to – jak akurat nietrudno się domyślić – potrawa francuska jest. Nie każdy jednak wie, że kiedyś była to potrawa dla ubogich – jak pizza we Włoszech. Robiło się po prostu kawałek ciasta, nakładało się na to, co było pod ręką i zapiekało. A dziś jest to wykwintny smakołyk.

I tym optymistycznym akcentem, przechodzimy wreszcie do przepisu na:


Quiche Lorraine (tarta lotaryńska) z boczkiem, cebulą i oliwkami

Składniki:
ciasto:
250 g mąki (czyli szklanka) ,
125 g masła (czyli pół kostki),
1 jajko,
łyżeczka (dwie, jeśli tego potrzeba) zimnej wody,
szczypta soli, pieprz, papryka słodka, płatki chilli, szczypta parmezanu;



nadzienie:
 3-4 cebule,
20 dag boczku wędzonego (ale boczku, jak wiadomo, nigdy za dużo),
100-150 g czarnych oliwek;
sos/masa:
400g śmietany 18%,
2 jajka, 
sól, pieprz, otarta gałka muszkatołowa.





UWAGA OD BARBAR: Barbary przynajmniej do masy dowaliłyby czosnku. Ale Lisbeth jest anarchistką, a Barbary bały się jej narażać…






 
 Mąkę, posiekane drobno masło plus inne składniki szybko zagnieść w kulkę i włożyć ciasto do zamrażalki najlepiej na 1h.

Po tym czasie formę na tartę (albo blachę tortową, to nawet brzmi podobnie)  należy wysmarować tłuszczem i wykleić formę ciastem. Potem wstawić formę do piekarnika nagrzanego do 180-200 stopni na 15-20 min, aby ciasto się zezło(ś)ciło (to „ś” to przejaw krotochwilnego nastroju i skojarzenia z usposobieniem naszej Lisbeth).

 


 W międzyczasie kroimy cebule w piórka i podsmażamy na złoto/miękko na maśle, a potem odkładamy do osobnego naczynia. Potem kroimy plastry boczku na mniejsze części i podsmażamy. Odganiamy od siebie głodną hałastrę, która próbuje wyżerać boczek i przechodzimy do robienia sosu.

400g śmietany wymieszanej z 2 jajkami przyprawiamy pieprzem, otartą gałką muszkatołową. I solą, i czosnkiem… (wtrącenie Barbar).





I teraz prosto:na podpieczony spód ciasta przekładamy cebulkę i wysmażony boczek, wrzucamy w całości czarne oliwki (lub pokrojone, jak kto woli; pokrojone bardziej się stopią z sosem i nadadzą mu ciekawego posmaku, za to w całości będzie je można przyjemnie chrupać) i zalewamy masą. 







Wkładamy znów do piekarnika na ok. 30 min. – quiche jest gotowe, jeśli góra jest zarumieniona, a w całym domu czuć jej zapach i wszyscy się już ślinią przy piekarniku. I tu się wyłania jedyny problem tego dania. Sam zapach jest tak cudowny, że ciężko się powstrzymać od rzucenia się na to wspaniałe jadło. Potrawa ta jednak ma to do siebie, że powinno się podawać ją schłodzoną – inaczej się rozpada. Ale nawet rozpadnięta jest rewelacyjna! – choć mniej estetyczna. Niemniej umówmy się – je się paszczą, a temu organowi Quiche Lorraine dostarcza niezapomnianych wrażeń.




I chyba nikt nie zdąży już życzyć SMACZNEGO, bo wszyscy zapchani są tartą. Cóż, o to chyba chodziło? Do następnego razu zatem!

1 komentarz:

  1. Ślinka mi pociekła, i to pomimo że nie lubię oliwek ;)
    Tylko 1 pytanie: gdzie tatuaż ze smokiem? :D

    OdpowiedzUsuń