niedziela, 7 lipca 2013

Wampirza migrena i budyń czosnkowy

Zaczyna być już najwyraźniej regułą to, że po dłuższej nieobecności na blogu, wracam z istotami nadprzyrodzonymi, tudzież zmutowanymi. Raz były to zombie, dziś są to wampiry. 

Co prawda onegdaj temat wampirów na blogu już mi się zdarzyło poruszyć (zresztą to zajebisty odcinek), ale postanowiłam uczynić to po raz kolejny. Z dwóch przyczyn.


Image Hosted by ImageShack.usPo pierwsze primo, wówczas musnęłam zaledwie wampirzy temat, skupiając się raczej na postępującej degrengoladzie tego środowiska, i jedynie lekko dotykając wampirzej istoty. Uważam, że tym dzieciom nocy należy się o kilka zdań więcej, a przekonanie to wypływa w dużej mierze z pobudek osobistych – i to jest właśnie drugi powód, o którym wspomniałam.

Chodzi mi o to, że jest lato, a więc świeci to po trzykroć przeklęte słoneczko. Już pomijam żądzę krwi, która rozpętuje się we mnie z siłą tajfunu, ilekroć słyszę wypowiadane głosikiem wiewiórki czy myszki z bajki: „ja tak kocham słonko, i kocham jak jest cieplutko i kiedy tak fajnie grzeje”. Pomijam, bo chociaż moja ochota na to, by przygrzać takiej rozkosznej istotce, która wykazuje skłonności godne padalca – jest wielka, to jednak skutecznie tłumi ją, odbierająca mi ochotę na wszystko – migrena.




I tu właśnie zaczyna się właściwy odcinek. Kim jest wampir? Wampir to istota blada, unikająca światła słonecznego i, sądząc z jej zachowania, często-gęsto wkurwiona. Do tego wampiry są oczytane, słuchają dobrej muzyki i chociaż wykazują nadmierny pociąg do falbanek, koronek i żabotów, to jednak chodzą odziane gustownie. Poza tym wampiry znajdują upodobanie w seksie.

Image Hosted by ImageShack.us
I tak na to patrzę i dochodzę do wniosku, że opisałam siebie (nigdzie nie ma wspomniane, że wampiry są też skromne). Ale nie, nie mam tu zamiaru dowodzić swojego starożytnego rodowodu i dołączać do gotyckich sekt. Chodzi mi tylko o to, że może początek wampiryzmu powinien zainteresować medyków, jako pierwsze odnotowane przypadki migreny? No bo spójrzmy logicznie: wampiry szukają chłodu i unikają słońca, a migrena właśnie w takich warunkach nie dokucza. No a jak unikają słońca, to i blade są. Mało tego, migrena bierze się m.in. z niedoboru żelaza we krwi. Niedobór żelaza = bladość. Ba, krew to źródło żelaza, a wampiry słyną z picia krwi. I doszliśmy do tego, kto jest prawdziwym potworem! Wampiry próbowały leczyć się z migreny, a źli ludzie dziabali je za to kołkiem w serce. Skandal.

Chodzi mi za to po głowie kwestia czysto fizjologiczna. Bo przed migreną ciśnienie w organizmie tak się wzmaga, że nieodzowne staje się częste korzystanie z toalety. A słyszał kto kiedy, żeby wampir sikał? Albo miał gdzieś w krypcie nocnik (swoją drogą, czy nocnik dla wampira, to nie powinien być raczej dziennik? a dziennik nie powinien stać się nocnikiem? i czy wampir się w tym nie gubi? bo głupio tak skorzystać z dziennika, kiedy właściwie powinno sięgnąć się po nocnik – lub na odwrót). W każdym razie ciekawie byłoby się dowiedzieć, jak te wampiry radziły sobie z toaletą. Obstawiam, że tak jak Die Baron Drakula: bez ceregieli.
Image Hosted by ImageShack.us


A w ogóle to nurtuje mnie jeszcze jedna kwestia. Wampiry to postacie tragiczne lub straszne. Albo straszne przez to, że tragiczne. Potwierdzają tę tezę zarówno stwierdzona migrena, jak i dobre filmy (ot, choćby „Nosferatu”, „Dracula”, „Wywiad z wampirem”, „Blade”, „Kaczula”). Dlaczego więc popkulturowe podejście robi z wampirów materiał do marzeń dla smutnych onanistów? Przykładem niech będzie pierwsze ze zdjęć, które dziś wrzuciłam, prezentujące dekolt, koronki, jakieś tam, kurwa, różyczki, rozświetlone oczka i, o zgrozo, wyszczerzone zęby. Nic, tylko sięgać po nawilżający żel. A tymczasem prawdziwa wampirzyca może nawet stanąć przed Wami na golasa, a jedynym dreszczem, który poczujecie, będzie ten pełznący ze strachu po krzyżu. Tak jak to miało miejsce z przerażającą, historyczną „wampirzycą z Siedmiogrodu”, czyli Elżbietą Batory. Nawiasem mówiąc: ta to dopiero musiała mieć migreny, że ja pierdolę. 
Image Hosted by ImageShack.us



Się rozgadałam. Dobra, sprawa jedzenia. Ponieważ odcinka nie było w pip długo, postanowiłam podjąć kulinarne wyzwanie, które zresztą sama sobie postawiłam. Poza tym wiadomo, skoro na tapecie są wampiry, to i czosnek pojawić się musi.

Zatem tak: „z czosnkiem wszystko jest dobre – oprócz budyniu”. Dziś udowadniamy, że i budyń czosnkowy może być pyszny. Tak!



Budyń czosnkowy

Image Hosted by ImageShack.us
Czosnek zapobiega bólom głowy!  Te wampiry to jednak głupie są.


Składniki:

    1 szklanka mleka (czyli 250 ml),

    1 łyżka masła,

    czosnek,

    1 żółtko,

    sól, gałka muszkatołowa, pieprz,

    1-2 łyżki mąki ziemniaczanej.



Image Hosted by ImageShack.us
Do garnuszka wlewamy połowę mleka, dodajemy masło, a także rozgnieciony czosnek. Mieszamy i zostawiamy na niewielkim ogniu.

Image Hosted by ImageShack.usResztę mleka miksujemy z żółtkiem, przyprawami i mąką kartoflaną. To, co zmiksujemy, dodajemy do gorącego mleka, tylko nie zapominając o mieszaniu! Mieszamy i mieszamy, i mieszamy – aż masa zacznie wrzeć, a potem gęstnieć. W sumie to mieszanie nie trwa aż tak długo, ale i tak mieszamy, a potem mieszamy jeszcze chwilę. Następnie odstawiamy budyń z palnika i co? I jeszcze moment mieszamy, żeby był gładki.
Image Hosted by ImageShack.us



I teraz pewnie zapytacie, do czego podawać czosnkowy budyń? Ha. Mam cały przepis na to. Budyń czosnkowy to idealny, gęsty sosik do kurczaka podanego z ryżem i sałatką.
Image Hosted by ImageShack.us

    Image Hosted by ImageShack.us
1. Filet z kurczaka kroimy na paski. W garnuszku rozpuszczamy łyżkę masła z kroplą oliwy i na masło wsypujemy dużo słodkiej, sproszkowanej papryki. Mieszamy i w takiej mieszance obtaczamy kurczaka. Do połowy zalewamy wodą, dodajemy majeranek. Jak to-to się zagotuje, przytłumiamy palnik, zakrywamy garnek, dusimy. A jak kurczak jest miękki – dodajemy dwie grzybowe kostki rosołowe. Po paru minutach wyłączamy, odczekujemy aż przestanie się gotować, podsypujemy koperkiem i tartym imbirem. Podajemy z budyniem czosnkowym.
Image Hosted by ImageShack.us 


2. Ryż basmati albo jaśminowy. Po ugotowaniu mieszamy z tymiankiem i pieprzem. Polewamy słodko-ostrym sosem z butelki (bo już nam się nie chce gotować).

3. Sałatka. Tarta kalarepa, krojona rzodkiewka, jakaś sałata, jakieś kiełki, łyżka śmietany, sól – i gotowe. A pyszne!
Image Hosted by ImageShack.us



Ryż dobry na migrenę jest tak poza tym. Zatem: budyń czosnkowy pyszny, czosnek – przyjaciel migrenowców, ryż pasuje, wszystko cacy, a wampiry zaliczone. Moi drodzy: jesteśmy w formie! Jak dobrze pójdzie, to w najbliższym odcinku z właściwą sobie finezją i humorem wyjaśnię powody mojej tak długiej nieobecności, a tymczasem: smacznego!

A na koniec: słońce: nie, jajka: tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz