Zaczyna być już najwyraźniej regułą to, że po dłuższej nieobecności na blogu, wracam z istotami nadprzyrodzonymi, tudzież zmutowanymi. Raz były to zombie, dziś są to wampiry.
Co prawda onegdaj temat wampirów na blogu już mi się zdarzyło poruszyć (zresztą to zajebisty odcinek), ale postanowiłam uczynić to po raz kolejny. Z dwóch przyczyn.
Po pierwsze primo, wówczas musnęłam zaledwie wampirzy
temat, skupiając się raczej na postępującej degrengoladzie tego środowiska, i
jedynie lekko dotykając wampirzej istoty. Uważam, że tym dzieciom nocy należy
się o kilka zdań więcej, a przekonanie to wypływa w dużej mierze z pobudek
osobistych – i to jest właśnie drugi powód, o którym wspomniałam.
Chodzi mi o to, że jest lato, a więc świeci to po
trzykroć przeklęte słoneczko. Już pomijam żądzę krwi, która rozpętuje się we
mnie z siłą tajfunu, ilekroć słyszę wypowiadane głosikiem wiewiórki czy myszki
z bajki: „ja tak kocham słonko, i kocham jak jest cieplutko i kiedy tak fajnie
grzeje”. Pomijam, bo chociaż moja ochota na to, by przygrzać takiej rozkosznej
istotce, która wykazuje skłonności godne padalca – jest wielka, to jednak
skutecznie tłumi ją, odbierająca mi ochotę na wszystko – migrena.
I tu właśnie zaczyna się właściwy odcinek. Kim jest
wampir? Wampir to istota blada, unikająca światła słonecznego i, sądząc z jej
zachowania, często-gęsto wkurwiona. Do tego wampiry są oczytane, słuchają dobrej
muzyki i chociaż wykazują nadmierny pociąg do falbanek, koronek i żabotów, to
jednak chodzą odziane gustownie. Poza tym wampiry znajdują upodobanie w seksie.
I tak na to patrzę i dochodzę do wniosku, że opisałam siebie (nigdzie nie ma wspomniane, że wampiry są też skromne). Ale nie, nie mam tu zamiaru dowodzić swojego starożytnego rodowodu i dołączać do gotyckich sekt. Chodzi mi tylko o to, że może początek wampiryzmu powinien zainteresować medyków, jako pierwsze odnotowane przypadki migreny? No bo spójrzmy logicznie: wampiry szukają chłodu i unikają słońca, a migrena właśnie w takich warunkach nie dokucza. No a jak unikają słońca, to i blade są. Mało tego, migrena bierze się m.in. z niedoboru żelaza we krwi. Niedobór żelaza = bladość. Ba, krew to źródło żelaza, a wampiry słyną z picia krwi. I doszliśmy do tego, kto jest prawdziwym potworem! Wampiry próbowały leczyć się z migreny, a źli ludzie dziabali je za to kołkiem w serce. Skandal.
Chodzi mi za to po głowie kwestia czysto fizjologiczna.
Bo przed migreną ciśnienie w organizmie tak się wzmaga, że nieodzowne staje się
częste korzystanie z toalety. A słyszał kto kiedy, żeby wampir sikał? Albo miał
gdzieś w krypcie nocnik (swoją drogą, czy nocnik dla wampira, to nie powinien
być raczej dziennik? a dziennik nie powinien stać się nocnikiem? i czy wampir
się w tym nie gubi? bo głupio tak skorzystać z dziennika, kiedy właściwie
powinno sięgnąć się po nocnik – lub na odwrót). W każdym razie ciekawie byłoby
się dowiedzieć, jak te wampiry radziły sobie z toaletą. Obstawiam, że tak jak
Die Baron Drakula: bez ceregieli.
A w ogóle to nurtuje mnie jeszcze jedna kwestia. Wampiry
to postacie tragiczne lub straszne. Albo straszne przez to, że tragiczne.
Potwierdzają tę tezę zarówno stwierdzona migrena, jak i dobre filmy (ot, choćby
„Nosferatu”, „Dracula”, „Wywiad z wampirem”, „Blade”, „Kaczula”). Dlaczego więc
popkulturowe podejście robi z wampirów materiał do marzeń dla smutnych
onanistów? Przykładem niech będzie pierwsze ze zdjęć, które dziś wrzuciłam,
prezentujące dekolt, koronki, jakieś tam, kurwa, różyczki, rozświetlone oczka
i, o zgrozo, wyszczerzone zęby. Nic, tylko sięgać po nawilżający żel. A
tymczasem prawdziwa wampirzyca może nawet stanąć przed Wami na golasa, a
jedynym dreszczem, który poczujecie, będzie ten pełznący ze strachu po krzyżu.
Tak jak to miało miejsce z przerażającą, historyczną „wampirzycą z
Siedmiogrodu”, czyli Elżbietą Batory. Nawiasem mówiąc: ta to dopiero musiała
mieć migreny, że ja pierdolę.
Się rozgadałam. Dobra, sprawa jedzenia. Ponieważ odcinka
nie było w pip długo, postanowiłam podjąć kulinarne wyzwanie, które zresztą
sama sobie postawiłam. Poza tym wiadomo, skoro na tapecie są wampiry, to i
czosnek pojawić się musi.
Zatem tak: „z czosnkiem wszystko jest dobre – oprócz
budyniu”. Dziś udowadniamy, że i budyń czosnkowy może być pyszny. Tak!
Budyń czosnkowy
Czosnek zapobiega bólom głowy! Te wampiry to jednak głupie są. |
Składniki:
• 1 szklanka mleka (czyli 250 ml),
• 1 łyżka masła,
• czosnek,
• 1 żółtko,
• sól, gałka muszkatołowa, pieprz,
• 1-2 łyżki mąki ziemniaczanej.
Do garnuszka wlewamy połowę mleka, dodajemy masło, a także rozgnieciony czosnek. Mieszamy i zostawiamy na niewielkim ogniu.
Resztę
mleka miksujemy z żółtkiem, przyprawami i mąką kartoflaną. To, co zmiksujemy,
dodajemy do gorącego mleka, tylko nie zapominając o mieszaniu! Mieszamy i
mieszamy, i mieszamy – aż masa zacznie wrzeć, a potem gęstnieć. W sumie to
mieszanie nie trwa aż tak długo, ale i tak mieszamy, a potem mieszamy jeszcze
chwilę. Następnie odstawiamy budyń z palnika i co? I jeszcze moment mieszamy,
żeby był gładki.
I teraz
pewnie zapytacie, do czego podawać czosnkowy budyń? Ha. Mam cały przepis na to.
Budyń czosnkowy to idealny, gęsty sosik do kurczaka podanego z ryżem i sałatką.
1. Filet z kurczaka kroimy na paski. W garnuszku rozpuszczamy łyżkę masła
z kroplą oliwy i na masło wsypujemy dużo słodkiej, sproszkowanej papryki.
Mieszamy i w takiej mieszance obtaczamy kurczaka. Do połowy zalewamy wodą,
dodajemy majeranek. Jak to-to się zagotuje, przytłumiamy palnik, zakrywamy
garnek, dusimy. A jak kurczak jest miękki – dodajemy dwie grzybowe kostki
rosołowe. Po paru minutach wyłączamy, odczekujemy aż przestanie się
gotować, podsypujemy koperkiem i tartym imbirem. Podajemy z budyniem
czosnkowym.
2. Ryż basmati albo jaśminowy. Po ugotowaniu mieszamy z tymiankiem i pieprzem. Polewamy słodko-ostrym sosem z butelki (bo już nam się nie chce gotować).
Ryż
dobry na migrenę jest tak poza tym. Zatem: budyń czosnkowy pyszny, czosnek –
przyjaciel migrenowców, ryż pasuje, wszystko cacy, a wampiry zaliczone. Moi
drodzy: jesteśmy w formie! Jak dobrze pójdzie, to w najbliższym odcinku z
właściwą sobie finezją i humorem wyjaśnię powody mojej tak długiej
nieobecności, a tymczasem: smacznego!
A na koniec: słońce: nie, jajka: tak.
A na koniec: słońce: nie, jajka: tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz