wtorek, 7 lutego 2012

Sesja zaskoczyła studentów. Co na podtrzymanie sił?

Etapy sesji. Etap pierwszy: SESJA?! Naprawdę? Ale... kiedy?
Etapy sesji. Etap drugi: Ch*&, nie zdążę. Po co się męczyć?


Etapy sesji. Etap trzeci: A!, jakoś to będzie.

Etapy sesji. Etap czwarty: "Jakoś to będzie" to jednak cholernie nieprecyzyjny plan.

Etapy sesji. Etap piąty: Pogodzenie się ze swoim losem.
I znów, jak zima drogowców, tak sesja zaskoczyła studentów. I jak co pół roku rzesza ludzi zastanawia się, czemu się nie weźmie do uczciwej pracy, tylko traci czas na dowiadywanie się, jaką cząstką czego jest morfem, a czym jest fonem oraz do jakiej kategorii spółgłosek należy spółgłoska zadziąsłowo-miękkopodniebienna bezdźwięczna. Gdyby energię, którą zużywa się na sesję (i na narzekanie na nią) przeznaczyć na jakieś pożyteczne zajęcie, zapewne kryzys bezrobocia uległby znacznemu zmniejszeniu. Zamiast tego jednak zyskujemy stada filologów, magistrów europeistyki, inżynierów od odżywiania…, którzy – o ile rodzice im czegoś nie załatwią – zasilą szeregi towarzyszy sprzedających sznurówki pod Pałacem Kultury. Tak czy tak „w zawodzie” pracował nikt nie będzie, bo po niektórych kierunkach po prostu nie ma zatrudnienia. Co nie zmienia faktu, że są to kierunki najbardziej oblegane. O słodka logiko.
No cóż, jest jak jest, się tego nie zmieni, można tylko znaleźć sposób, by przetrwać ten błogi czas zwany studiami i sesjami. Przepis na to jest prosty.

Krem orzechowy z gorzką czekoladą, miodem i sokiem z pomarańczy + grzane wino

Zastanawialiście się kiedyś, jak otworzyć wino bez korkociąga? Ba, męczyliście się z tym i klęliście na cholerne burżujstwo, które kazało Wam kupić wino z korkiem, zamiast w kartonie? Koniec z tym! Ponizej krótki kurs otwierania wina za pomocą noża i widelca (a dla kobiet jeszcze młotka).

W korek wbijamy nóż, tak żeby ciasno siedział (stąd młotek dla kobiet: równouprawnienie swoją drogą, ale żadna kobieta nie ma tyle siły, żeby samodzielnie wepchnąć ostrze w ciasny otwór. Zresztą nie drążmy tego już).
O nóż zahaczamy widelec i zaczynamy kręcić całością. Ten wynalazek domowej roboty działa dokładnie tak jak korkociąg.
Dlaczego akurat zestaw krem i wino? Cóż, student w czasie sesji zużywa swój organizm na różne sposoby, trzeba więc podtrzymać nadwątlone siły. Potrzebne są w takich chwilach cukry proste – bo wszystko inne i tak jest już dostatecznie złożone (a więc gorzka czekolada + miód), witaminy (pomarańcza) i białka (serek homogenizowany). Co najważniejsze jednak: należy w czasie sesji jeść dużo orzechów! Bo według szkoły pana Zagłoby: w orzechach oleum się znajduje, przez co i jedzącemu w głowie go przybywa. Spytacie: skąd z żołądka do głowy? Ha! Tu właśnie jest miejsce na wino. Olej, jak wiadomo, na winie się będzie unosił. A że wino uderza do głowy… Dwa plus dwa równa się cztery, nie inaczej! 

Reasumując, do przetrwania sesji potrzebne są nam następujące SKŁADNIKI:

  • serki homogenizowane sztuk 4,
  • mieszanka studencka lub dowolna mieszanka orzechów,
  • łyżka miodu,
  • pół pomarańczy,
  • gorzka czekolada;

  • wino półsłodkie,
  • 2,5 łyżki miodu,
  • około 5 łyżek syropu z malin,
  • przyprawa do piernika,
  • goździki,
  • cytryna
  • pomarańcza,
  • owoc bzu czarnego,
  • rodzynki.

 Wino wlewamy do garnka, dodajemy wszystkie składniki (goździki można powtykać w pomarańczę, żeby się nie pętały samowolnie po naszym winie). Owoc bzu czarnego można kupić w dowolnej zielarni, a wynalazek ten wspomaga odporność, genialnie pachnie i świetnie urozmaica smak wina. Wbrew pozorom wino zrobione według tego przepisu wcale nie jest za słodkie. Smak jest idealnie wyważony dzięki cytrynie i podbity dzięki przyprawom. Całość to gratka dla konesera: aromat, kolor, smak, rodzynki nasączone winem… A do tego wino pozwala zapomnieć o kłopotach! (patrz: Zemiański, „Achaja”, tom pierwszy). „I o to chodzi w tym całym, zasranym interesie”.
Całość podgrzewamy niemal do zagotowania, nieustannie mieszając, żeby miód się dobrze rozpuścił. Kiedy wino osiąga już niemal temperaturę wrzenia - jest gotowe do spożycia.




Co do kremu natomiast: miksujemy orzechy, ucieramy czekoladę, wyciskamy sok z połowy pomarańczy (na głębokim talerzu stawia się szklankę, najlepiej taką z węższym dnem, i na tym wyciska się owoc – działa jak złoto!) i to wszystko mieszamy z serkami homogenizowanymi i miodem. 





Żadna filozofia, żadna robota, a smak genialny. W zasadzie krem ten najlepiej się komponuje z naleśnikami, ale wątpliwe, żeby w czasie sesji ktoś miał siłę na smażenie naleśników. Tym niemniej sam w sobie krem też jest pyszny i naprawdę poprawia humor!





 SMACZNEGO I USIECZENIA SESJI Z BARBARAMI! 

PS. Poniżej przedstawiamy mały tutorial walki z orzechami w razie braku narzędzi, które by pracowały za nas.
 
Orzechy zawijamy w szmatkę i... tłuczemy tym, co jest pod ręką.




I tym optymistycznym akcentem raz jeszcze  życzymy wszystkiego najlepszego!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz