środa, 21 sierpnia 2013

MAM WAKACJE


Jak w tytule: mam wakacje. I chwilowo nie gotuję. Ale zapowiadam, że z tych wakacji urodzi się kilka niezłych odcinków, w tym jeden na bazie zdjęcia stąd. Ciekawe, czy zgadniecie, co wymyśliłam?

wtorek, 13 sierpnia 2013

Food porn, golizna i kaczka w brzoskwiniach i malinach


Poczułam się zainspirowana. Po pierwsze, kiedy przygotowałam kaczkę w brzoskwiniach i malinach, a następnie jej spróbowałam – przeżyłam najbardziej wyrafinowany orgazm w życiu. O Panie mój, ten smak, to połączenie, ta soczysta skórka i delikatne mięsko, miękkość i cierpki smak owoców i kruchość kaczki… Dobre.
Po drugie przeczytałam artykuł na temat zjawiska, jakim jest food porn, co zaraz z właściwą sobie lekkością wyjaśnię. Najpierw jednak skończę tłumaczyć, do czego mnie to wszystko zainspirowało. A mianowicie do przemyśleń dotyczących kobiecych aktów, seksualności, pornografii, erotyki i sztuki. Co jest czym, gdzie jest granica i skąd się to bierze?

Food porn, czyli jedzeniowa pornografia to nic innego niż ekshibicjonistyczne odsłanianie przed wszystkimi tego, co znajduje się akurat na moim talerzu – w taki sposób, aby wypadło to jak najbardziej zachęcająco. W dodatku jedzenie, jako zmysłowa i dostarczająca rozkoszy czynność, przy tym obłożona siecią zakazów i nakazów, łatwo kojarzy się z seksem (przez żołądek do serca i te sprawy).
O ile jednak ta tzw. jedzeniowa pornografia jest zjawiskiem stosunkowo (wiem, doskonały dobór słów) nowym i ściśle związanym z rozwojem sieci typu Facebook, tak sama pornografia towarzyszy nam zapewne od czasów Adama i Ewy, kiedy to Bóg, stworzywszy sobie zabawki, podglądał, jak będą się zachowywać. A jeśli nie chcemy mieszać w to Boga, twardo stąpając po ścieżce nauki, wystarczy popatrzeć wstecz i prześledzić momenty, w których człowiek śmiało chwytał za pędzel, by utrwalać to, co za utrwalenia godne uznawał. Czyli np. seks, co możemy podziwiać w malarstwie pompejańskim – jak widać na załączonym obrazku. 

Potem jednak człowiek zrobił się jakby skromniejszy jakiś. A może sprawiły to boskie nakazy i zakazy przekazywane za pośrednictwem wybranych ludzi? (No księży, no). W każdym razie w tej bardziej europejskiej części świata raczej zrezygnowano z malowniczego zapisu figli i innych igraszek. Ale! Zaczęto coraz chętniej malować nagie kobiety i to w dość sugestywny sposób (gdzie Śpiąca Wenus trzyma palce?). Tym niemniej nadal jest to dość niewinne, nadal jest to – jakby nie patrzeć – sztuka. A gdzie przebiega granica między sztuką a pornografią?
Image Hosted by ImageShack.us
Dziś zewsząd atakowani jesteśmy golizną, która traktowana jest jako towar mający na celu podniesienie sprzedaży. Czy obiektem reklamy jest balsam do ciała, płatki śniadaniowe, czy też rynny – towarzyszą im gołe tyłki. Doszliśmy do tego, że to nie golizna budzi zdziwienie, ale – jej brak. Czyżby oznaczało to, że żyjemy pod znakiem powszechnej i wszędobylskiej pornografii? 
Myślę, że to też jeszcze nie tak. Przede wszystkim nie ma co do wszystkiego przymierzać jednoznacznych etykietek, ale tak czy tak jest spora różnica między czymś, co ma na celu sprzedawanie seksu albo czegoś za pomocą seksu, a czymś, co ma wyrażać zachwyt nad ludzkim (kobieta też człowiek!) ciałem. Przykłady? Na nagą modelkę Modiglianiego patrzę jak na arcydzieło, na nagą Marilyn Monroe (symbol seksu przecież) patrzę z czysto estetycznym zadowoleniem, a na ubraną po samą szyję Sharon Stone z kultowego (sic!) „Nagiego instynktu”, zakładającą nogę na nogę – patrzę, czując wyłącznie niesmak. 


Za to przyznam, że nie wiem, jak się ustosunkować do takiego np. podejścia do nagiego ciała:
Image Hosted by ImageShack.us
Ostatecznie wychodzi mi na to, że z golizną jest jak ze wszystkim. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, zatem zarówno popadanie w cenzuralną przesadę (tak jak zrobił to Blogspot, decydując, że Modigliani i Monroe są nieprzyzwoici), jak i w przesadę roznegliżowaną – jest głupie. I że zachwyt nad nagim kobiecym ciałem wcale nie musi wiązać się z ideą „ruchałbym”.


No, taki długi tekst, że aż zgłodniałam. Oto więc ta inspirująca:

Kaczka z brzoskwiniami i malinami

Składniki:
  • 1 kaczka 2,5-3 kg (większa będzie za tłusta),
  • ze 4 duże brzoskwinie,
  • maliny,
  • masło, sól, mielona słodka papryka, biały pieprz, trochę chili, woda, miód,
  • brązowy ryż, serek topiony, szczypiorek i cebula dymka, koperek, szpinak, mięta (może być świeża może być z torebki), pieprz cytrynowy i sok z połowy cytryny.
Przygotowanie kaczki zaczynamy dzień wcześniej, nacierając ją łyżką masła, papryką, solą i pieprzem. To się robi tak, że umytą kaczkę kładzie się na folii i obsypuje przyprawami, a potem te same przyprawy wciera się rękami, w których mamy masło (profilaktycznie można obejrzeć „Ostatnie tango w Paryżu”). Potem kaczuszkę zawijamy w folię i wkładamy na noc do lodówki.
Image Hosted by ImageShack.us
Image Hosted by ImageShack.us
Następnego dnia przygotowujemy brzoskwinie. Najlepsze będą twarde, nie za słodkie. Usuwamy z brzoskwiń pestki, łyżeczką robimy w środku jeszcze trochę miejsca, wygrzebując miąższ, a w to miejsce nakładamy maliny. Brzoskwiń z malinami nie zjadamy, tylko trzy połówki umieszczamy w kaczce, a resztę chowamy tymczasem do lodówki.
Image Hosted by ImageShack.usKaczkę kładziemy na blachę wypełnioną wodą i pieczemy ok. 3 godzin w temp. 200 stopni, często polewając wodą (często to jest co 10-15 minut), a co pół godziny odwracając ją z brzuszka na grzbiecik i na odwrót. W razie czego w trakcie pieczenia dolewamy wody, żeby kaczka i tłuszcz wytapiający się z niej, się nie spaliły. A na pół godziny przed końcem pieczenia, na blasze układamy pozostałe brzoskwinie z malinami, kaczkę smarujemy miodem i obsypujemy malinami. Po wyciągnięciu kaczki z piekarnika, można zrobić fajny myk, który zagwarantuje nam, że brzoskwinie będą jeszcze miększe. Otóż tłuszczyk z kaczuszki przelewamy do naczynia żaroodpornego i na kilka minut zanurzamy w nim brzoskwinie.

Image Hosted by ImageShack.us

O tym, jak taka kaczka smakuje już pisałam na początku, nie będę się więc zanadto powtarzać. Powiem tylko tyle: o ja pierdolę, ale to dobre!
Niemniej pozostaje nam do rozstrzygnięcia jeszcze sprawa, z czym podawać taką pyszność. Ja proponuję lekki, orzeźwiający brązowy ryż, zmieszany z ziołami, serkiem topionym i sokiem z cytryny (po prostu gotujemy ryż w osolonej wodzie i dokładamy w/w składniki). Taki świeży i delikatny smak doskonale komponuje się z wyrazistą kaczką i kwaśnymi owocami. Jeśli o mnie chodzi, to będzie to moja najbardziej popisowa potrawa, czego i Wam smakowicie życzę.
Image Hosted by ImageShack.us

SMACZNEGO!

wtorek, 6 sierpnia 2013

♬ Klauni w muzyce ♫

Image Hosted by ImageShack.us

Jakoś filmik, felieton, tort, zdjęcia i zebranie listy filmów, których należy się wystrzegać, nie wystarczyło mi do tego, bym uznała, że temat klaunów został przeze mnie wyczerpany. Dlatego proponuję jeszcze 20 minut muzyki z filmów, zawierających klauny, jak również dwa motywy, które są po prostu straszne (w tym jeden z "Troskliwych Misiów"). Wystarczy kliknąć w zdjęcie.


Osobiście czuję, jak zaczyna się mój obłęd...

piątek, 2 sierpnia 2013

Dziecięce upodobania, tort i strach się bać


Image Hosted by ImageShack.us
… żyło sobie dwoje dzieci, których ojciec, znalazłszy sobie nową żonę, wykazał się pragmatyzmem i odstawił je do lasu na pewną śmierć. Dzieci jednak zaradność odziedziczyły po ojcu i szybko poradziły sobie w trudnej sytuacji. Zamordowawszy staruszkę, mieszkającą w lesie, wzbogaciły się na tyle, że mogły wrócić do rodzinnego domu, z którego dziwnym trafem zniknęła macocha. Bajka o Jasiu i Małgosi.

… zła królowa, której uroda przemija wraz z zawartością butelki pitej do lustra, każe z zazdrości zamordować rosnącą jej pod bokiem piękność. Piękność przekonuje zleceniobiorcę, by nie przyjmował zlecenia (jak przekonuje, możemy się tylko domyślać) i wije sobie urocze gniazdko wśród siedmiu karłowatych, bo karłowatych, ale jednak facetów. A potem wychodzi bogato i nieźle za mąż. Śpiąca Królewna.
… Jaś sprzedał krowę za fasolki, co w krótkim czasie umożliwiło mu dokonanie włamania, kradzieży, morderstwa  i przestępstwa ekologicznego (ścina cholernie wielkie drzewo, w które wyrosła fasola). Jaś i magiczna fasola.

I tak dalej i tak dalej. Dziecięca niewinność lubuje się w makabreskach, mimo że taka np. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji próbuje zadbać o zdrowie psychiczne naszych milusińskich: dziś zdejmując Wieczorynkę, a kiedyś… Pamiętacie reklamę sieci Heyah o Czerwonym Kapturku? Tę oto:
Image Hosted by ImageShack.us

Spot ten wzbudził, rzecz jasna skrajne emocje, a rzeczona Rada tak się przejęła, że aż zakazała emisji spotu. Dlaczego? Ponieważ „dramatyczny rozwój akcji sprawia, że dzieci boją się tej reklamy i mają wątpliwości co do prawdziwej treści bajki o Czerwonym Kapturku”. Odpowiedzmy na to słowami Michała Chacińskiego, dziennikarza niezawodnej przed laty Gazety Wyborczej. „Teraz, kiedy dzięki Radzie czynnik niepokojący został wyeliminowany, można uspokoić nieletnich, że oczywiście bajka nie kończy się wcale drobnymi uszkodzeniami ciała, tylko pełną jatką – wilk pożera babcię, a później Kapturka. Na szczęście pojawia się pozytywna postać leśniczego (ulubieniec obrońców praw zwierząt), który zręcznym cięciem patroszy wilka (dla mniej oczytanych dzieci – oznacza to krwawe rozprucie mu brzucha od szyi do samego odbytu, najlepiej za życia denata, żeby wiedział za co). Babcia i Kapturek wyskakują z brzucha wilka, owinięte parującymi wnętrznościami i od góry do dołu zlane treścią żołądka okrutnego wilka. Następnie wszyscy radośnie tańczą na trupie, ślizgając się co chwila w jego obficie rozlanej po podłodze krwi i wywijając nad głową jelitem grubym, które zabawnie świszczy”.


Image Hosted by ImageShack.us

Nigdy nie lubiłam dzieci i nawet jako dziecko nie lubiłam być dzieckiem. Z perspektywy czasu stwierdzam, że pewien wpływ na to mogły mieć cholerne bajeczki albo inne Opowieści Biblijne (te to dopiero były makabryczne!). Za bardzo pracowała mi przy nich wyobraźnia. Mimo wszystko jednak takie baśnie barci Grimm trzymają się po prostu konwencji horroru, dają możliwość przeżycia swoistego katharsis. Ale, kurwa, KLAUNI?! 
Image Hosted by ImageShack.us
Pablo Picasso: Young acrobat and clown

Co jest z dziećmi, które lubią przebywać w towarzystwie klaunów, co jest z ludźmi, których klauni śmieszą i co jest z tymi, którzy w klaunów się wcielają? Panienko Przenajświętsza, przecież jeśli na świecie jest coś bardziej przerażającego niż klaun, to tym czymś jest chyba pająk (i dlatego od ponad 15 lat nie odważyłam się wrócić do filmu „To”).

Od lat klauni są tematem najbardziej przerażających obrazów, filmów i historii (patrz: John Wayne Gacy). A jednak od lat są ulubieńcami dzieci (po krótkiej analizie myślowej dochodzę do wniosku, że dzieci też się trzeba bać), bo są śmieszni. Trąbią nosami, wlewają sobie ciecze do spodni i rzucają się tortami. Co już za mnie skomentował sir Terry Pratchett:
Trefnisie, błazny i klauni wracali do swoich zajęć, po drodze utykając w drzwiach. Było sporo przeciskania się, popychania, trąbienia nosów i opadania spodni. Ta scena nawet najszczęśliwszego człowieka skłoniłaby, żeby podciął sobie żyły w piękny wiosenny poranek.

Image Hosted by ImageShack.us
Tak, to ja. Jako Joker, czyli jakby nie patrzeć, klaun. TUTAJ do podejrzenia.




Obawiam się, że nigdy nie zrozumiem, co kryje się pod chęcią przyprawiania sobie czerwonego nosa oraz chęcią bawienia się w towarzystwie białej twarzy. Wolę chyba jednak ten strach niż obawę, że kiedyś mogłabym to zrozumieć i podczas malowania ust czerwoną szminką, zjechać nagle na policzki. A potem walnąć umalowaną twarzą w świeżo przygotowany tort.


O właśnie, tort. 


Porzeczkowo-malinowy tort 
w różowej polewie
Składniki:
biszkopt:
·      6 jajek (podział na białka i żółtka),

·      ¾ szkl. cukru, cukier waniliowy,

·      blisko dwie szklanki mąki,

·      1 łyżeczka proszku do pieczenia;


przełożenie:
·      cytryna, syrop malinowy, woda,
·      biała czekolada, 300 ml śmietany kremówki,
·      maliny, porzeczki;

krem:
·      1 budyń śmietankowy, mleko (standardowo: 0,5 l),
·      1 kostka masła,
·      ¾ szkl. cukru pudru,
·      maliny i porzeczki.



Biszkopt robimy tak jak w tym oto przepisie, czyli ubijamy białka na sztywno, łączymy z cukrem, żółtkami, a potem drewnianą łyżką mieszamy z mąką i proszkiem. Ja chciałam przedobrzyć tym razem i dolałam do ciasta trochę syropu malinowego, przez co cholerny biszkopt nie wyrósł tak jak zawsze, ale smaczny był, więc kij z rozmiarem. W końcu, jak to mówią, nie rozmiar się liczy. A, pieczemy 40 minut, 175 stopni, najlepiej zostawić go na noc i działać z nim od następnego dnia (z biszkoptem, nie rozmiarem). Tak po prawdzie to i krem lepiej sobie przygotować poprzedniego dnia, żeby stężał, inaczej spłynie z ciasta tak jak mnie.
Image Hosted by ImageShack.us

No dobra. To krem robimy następująco: przygotowujemy budyń według przepisu na opakowaniu (bez cukru) i odstawiamy do ostygnięcia. Miękkie masło miksujemy z cukrem pudrem na przyjemną piankę. Łączymy to z chłodnym budyniem i ze zmiksowanymi na krwawą miazgę malinami i porzeczkami (ja dałam tak po 100 g). Uzyskujemy w ten sposób zajebiście różowiutki krem i to bez sztucznych barwników! Odstawiamy go na noc do lodówki. W miarę możliwości nie podjadamy, chociaż trudno się powstrzymać, jest słodki, z idealnie kwaskowatą nutą, bardzo, bardzo pyszny.
Image Hosted by ImageShack.us

Biszkopt kroimy na blaty i każdy z blatów nasączamy mieszanką soku z cytryny, syropu z malin i wody. Na blaty wykładamy ubitą śmietanę, którą zmieszaliśmy z rozkruszoną białą czekoladą i cukrem. Na czekoladową śmietanę wykładamy owoce, przykrywamy je ciastem i abarotno – nasączony blat, śmietana z czekoladą, owoce. Jak skończą nam się blaty, tort polewamy taką ilością różowego kremu, jaka nam jeszcze została.
Image Hosted by ImageShack.us


Biszkopt jest dość ciężki, więc odradzam rzucanie takim tortem. Polecam za to rzucenie się na tort, jest bowiem wyśmienity.



Image Hosted by ImageShack.us
Na koniec tego odcinka chciałabym Wam życzyć smacznego i wiecie: karaluchy pod poduchy, a szczypawki do zabawki, skoro już tak powspominaliśmy dziecinne przyjemności. Macie też trochę rarytasów: parę zdjęć klaunio-cyrkowych, listę filmów o klaunach i coś dla tych, którzy kochają Iron Maiden

Do miłego!


Image Hosted by ImageShack.us
Jan Matejko: Stańczyk (zawsze mnie przerażał)
Image Hosted by ImageShack.us
Salvador Dali: Clown for "The Amazing Adventure of the Lacemaker and the Rhinoceros"
Image Hosted by ImageShack.us
Ernst Ludwig Kirchner: Circus Rider
Image Hosted by ImageShack.us
Giorgio de Chirico: Tajemnica i melancholia ulicy (a co tam robi ten cyrkowy wóz, z którego najwyraźniej ktoś uciekł?!)
No i jeszcze coś do oglądania: 
1. Poltergeist (Duch)
2. Killer Klowns From Outer Space (Mordercze klowny z kosmosu)
3. Clownhouse (Dom klownów)
4. Stephen King's It (To)
5. Funny Man
6. The Clown at Midnight
7. Trylogia: Killjoy
8. House of 1000 Corpses (Dom 1000 trupów)
9. Gacy
10. Drive-Thru
11. 100 Tears
12. We All Scream for Ice-Cream (Master of Horrors)
13. Amusement (Śmierć się śmieje)
14. Scary or Die (Drżyj lub giń)