czwartek, 16 lutego 2012

Rammsteinowy Tłusty Czwartek

No i mamy Tłusty Czwartek. Dlaczego jest tak, że najbardziej się czeka na te dni, w które człowiek może się bezkarnie objadać? Boże Narodzenie+Wigilia, Wielkanoc, Tłusty Czwartek, urodziny – to najszczęśliwsze dni w roku, bo związane z obfitym, tłustym i cudownie przepysznym jedzeniem. Orgia kalorii, za którą człowiek musi płacić kilka miesięcy, ale na którą niezmiennie z utęsknieniem czeka. Ciekawostka.
Drugą ciekawostką jest to, dlaczego Tłusty Czwartek został tu skojarzony z Rammsteinem. I wcale nie chodzi o to, że autorka wszystko kojarzy albo z Rammsteinem albo Markiem Hłasko! Rzecz polega na tym, że refren piosenki „Mein Teil” jest jakby napisany z myślą o Tłustym Czwartku.

Denn du bist was du isst
Und ihr wisst, was es ist
Es ist mein Teil – nein
Mein Teil – nein
Da das ist mein Teil – nein
Mein Teil – nein






















(Bo jesteś tym, co jesz
A się wie, co to jest
To część mnie – nie
Część mnie – nie
To część mnie – nie
Część mnie – nie)

Niestety, nie ma co się bronić. Tłuszczyk jest integralną częścią nas, do tego jest nam niezbędny. Spytacie pewnie: a po kiego czorta on nam? No cóż, „tłuszcz amortyzuje stawy i chroni najważniejsze organy, pomaga regulować temperaturę ciała, przechowuje witaminy rozpuszczalne w tłuszczach oraz stanowi pożywienie dla organizmu w razie braku żywności” (źródło: www.odzywianie.info.pl). Inna sprawa, że w dzisiejszych czasach fobii na tle szkieletów tłuszcz nie jest czymś, czego szczególnie pragniemy, ale bez niego obyć się nie da. Musi on się tylko mieścić „w normie”. (Normy można sprawdzić na stronie: http://www.pella.pl/Kalkulatory/Glowna/Kalkulator-poziomu-tkanki-tluszczowej.html, na której to stronie znajduje się również kalkulator do obliczenia poziomu tkanki tłuszczowej.)
Ohohoh, a się medycznie tu zrobiło. A cały temat sprowadza się do tego, że skoro „jesteś tym, co jesz”, to w Tłusty Czwartek zamieniasz się w pączka. Trzeba tylko zadbać o to, żeby to był pączek z prawdziwego zdarzenia! Poniżej więc przepis na pyszne pączki i jeszcze pyszniejsze faworki – bo jak mieć Tłusty Czwartek, to mieć Tłusty Czwartek, a nie jakąś namiastkę.

Pączki

Składniki:

  • 1 kg mąki,
  • 10 dag drożdży,
  • 15 dag (niecała szklanka) cukru,
  • 10 żółtek,
  • 0,5 l mleka,
  • 1,5 l oleju (a lepiej dużo smalcu),
  • 2 łyżki masła,
  • kieliszek wódki,
  • marmolada (lub dżem, a najlepiej kilka różnych, np. malinowy, wiśniowy, porzeczkowy i różany),
  • lukier, posypka, skórka pomarańczowa (lub mieszanka skórek), czekolada mleczna, czekolada biała.

Zacznijmy od tego, dlaczego do smażenia pączków lepszy jest smalec. Smalec jest lepszy, bo ma inną temperaturę zastygania niż olej i smażone w nim pączki stają się bardziej brązowe i kruche niż te smażone na oleju. Jednak pączki z tego przepisu były smażone na oleju, w efekcie czego były pyszny, aczkolwiek złote, a nie brązowiutkie. A co do przepisu:
Drożdże rozpuszczamy w ćwiartce ciepłego mleka (reszta mleka też jest potrzebna, ale później) wraz z 3 łyżkami mąki i szczyptą soli. Rozczyn przykrywamy i odstawiamy na 10 minut.
W międzyczasie oddzielamy białka od żółtek, a potem wsypujemy do nich szklankę cukru i ucieramy je na biało. 
Z mąki, utartych żółtek i drożdżowego rozczynu, a także reszty mleka (tu jest to miejsce, kiedy ta reszta mleka pojawia się na scenie) wyrabiamy ciasto do momentu, w którym zaczyna odchodzić od ręki. Wyrabiamy je energicznie, mocno ugniatając, tak żeby wtłoczyć do niego jak najwięcej powietrza. Następnie roztapiamy masła (ale nie przysmażamy!), wlewamy je do ciasta i podlewamy kieliszkiem wódki. I znów chwilę wyrabiamy. Ciasto przykrywamy i odstawiamy do czasu aż podwoi objętość. Za wódkę się nie zabieramy, bo będzie nam jeszcze potrzebna!

Z formowaniem pączków różnie to bywa. Teoria wskazuje, że należy nalać sobie trochę tłuszczu na talerzyk, maczać w nim palce, żeby ciasto cię do nich nie kleiło, a potem brać odrobinę ciasta i formować jak pyzę: w kulkę wkładać nadzienie, zaklejać ją, a potem odkładać na wysypaną mąkę. W praktyce (przynajmniej za pierwszym razem) wielce prawdopodobne jest, że z tak formowanych pączków nadzienie będzie wyciekać wszelkimi możliwymi szparami, a potem pączek rozpadnie się podczas smażenia. Dlatego dobrym rozwiązaniem jest uformowanie kulek z samego ciasta, usmażenie ich, wylukrowanie, a dopiero potem, jak już będą gotowe, można pączki rozerwać, wyłożyć marmoladą, złożyć i skonsumować. Na smaku nic w ten sposób nie tracą, a jest to rozwiązanie korzystne dla każdego, kto przechodzi pączkową inicjację.
 Co do smażenia pączków: jeśli do tej czynności wybieramy smalec, to do pół kilograma smalcu przeznaczamy jeszcze łyżkę wódki. A jeśli olej, to alkoholu nam nie potrzeba. Rozgrzewamy tłuszcz. Właściwa temperatura jest wtedy, gdy po wrzuceniu kawałka ciasta, wypływa ono na wierzch. Pączki otrząśnięte z mąki wrzucamy do tłuszczu dnem do góry, podsmażamy je około 2,5 minuty, a potem odwracamy na drugą stronę i znów przysmażamy. 
Niestety takie smażenie jest dość upierdliwe, bo cały czas trzeba pilnować, żeby pączki się nie spaliły. Poza tym paczki odkładamy najpierw na talerz wyłożony papierem, żeby się nie spaliły. 
 





Potem to już jak Homer Simpson – robimy sobie super-pączki: ze wszystkim. Z lukrem, czekoladą, posypką, cukrem, ze wszystkim razem i z każdym z tych elementów osobno. Nadziewamy marmoladą i… jakby tu zapisać dźwięk rozkoszy, jaki wydaje z siebie Homer na widok pączka? Ooooooooohhhh…
A to przecież nie wszystko, bo czekają na nas jeszcze:








Faworki

Składniki:
  • cukier-puder,
  • szczypta soli,
  • 4 łyżki masła,
  • 6 żółtek,
  • 3 łyżki kwaśnej śmietany,
  • łyżka wódki,
  • 30-40 dag 2 szklanki) mąki pszennej,
  • tłuszcz do smażenia (można wykorzystać ten sam, który był przy pączkach, a jak nie to pół kilo smalcu z łyżką wódki lub olej).


Cukier, szczyptę soli, żółtka, śmietanę, łyżkę wódki ucieramy na gładko, potem dosypujemy szklankę mąki i ucieramy ok. 5 minut. Drugą połowę mąki wysypujemy na powierzchnię, na której będziemy wyrabiać ciasto, wylewamy na nią utartą masę – i w samej rzeczy wyrabiamy ciasto. 
 Po takich przygotowaniach ciasto wałkujemy na b. cienko (najlepiej podzielić je na połowy, jedną przykryć, żeby nie wyschła, a drugą przerobić na faworki), tniemy je na plastry po ok 2-3 cm wzdłuż, potem na mniejsze prostokąty, pośrodku każdego robimy otwór, przez który przewijamy faworki. Smażymy je w odkrytym rondlu na złoto (temperatura tłuszczu taka sama jak do pączków). Odsączamy tłuszcz na papierowych ręcznikach, faworki przekładamy do miski i warstwami posypujemy cukrem pudrem (najlepiej robić to przez sitko).
„Ein Schrei wird zum Himmel fahren“ – krzyk wzbija się pod niebo -> krzyk pełen rozkoszy! Es ist mein Teil i ma moją częścią pozostać. Chrzanić te wszystkie diety, skoro na świecie jest Tłusty Czwartek!

Guten Appetit, meine Damen und Herren!

PS. Z powyższych przepisów zostało nam 16 niewykorzystanych białek. Wkrótce trzeba się będzie zastanowić, co nich zrobić! A jest na to kilka całkiem miłych rozwiązań. Tak więc już teraz: smacznego! Teraz i na przyszłość.

4 komentarze:

  1. Skojarzenie z Rammsteinem poprawilo mi humor. Widok paczkow takoz - sama wczoraj nie zjadlam ani jednego i bije sie w piersi, ale za to pozarlam duzy kawal pizzy, wiec tlustosci czwartkowej stalo sie zadosc. Na pomysly na wykorzystanie bialek czekam z niecierpliwoscia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pączk nadrób koniecznie, bo mają wiele nieoczekiwanych zastoswań! ;) http://m.se.pl/wydarzenia/ciekawostki/paczki-dobre-na-seks_90241.html
    A odcinek już jutro!

    OdpowiedzUsuń
  3. uczta dla podniebienia... u mnie na faworki mówi się chrust:)

    OdpowiedzUsuń