czwartek, 26 kwietnia 2012

Kubuś Puchatek i przy…smaki (a przysmaki też przyjaciele)

Czas zmienia sposób patrzenia na wiele spraw – tę jakże głęboką myśl wywołała we mnie targająca mną gorączka (z powodu której dawno nie było wpisu). Chorobliwa czy nie, myśl ta ma jednak rację bytu. Ot choćby w odniesieniu do Kubusia Puchatka. Jako dziecko nie przepadałam za książkami o tym misiu, zafascynowana byłam natomiast kreskówkową adaptacją. Z biegiem lat, gdy ze słodkiego cherubinka zmieniłam się w równie słodką młodą damę*, proporcje się odwróciły, kreskówka stała się mocno mdła, a postacie książkowe nagle ożyły. I w zgodzie z ludowym przysłowiem, które mówi, że im dalej w las, tym więcej drzew, tak zagłębianie się w Las Stumilowy również przynosiło coraz więcej doznań i coraz więcej wiedzy na temat psychicznych perturbacji bohaterów. 
 
Doszukiwanie się w słodkich zwierzątkach stanów lękowych i depresyjnych czy też problemów z ADHD może nieco negatywnie świadczyć o rzekomej słodyczy mojego usposobienia, wskazuje jednak na nader żywą wyobraźnię! A w gruncie rzeczy do tego przez cały czas zmierzam. Bo chociaż Puchatek i kompania niekoniecznie pomagają nam odnaleźć w sobie nasze wewnętrzne dziecko (no i chwała Najwyższemu), to jednak są jak wibrator dla wyobraźni. Dlatego następnym razem, kiedy będziecie w lesie**, rozejrzyjcie się pilnie, a może na którymś drzewie wypatrzycie tabliczkę z napisem „J. Woreczko”? Lub może to w sobie znajdziecie kawałek któregoś ze zwichrowanych psychicznie bohaterów jednej z najlepszych książek świata? Zawsze jest jakiś promyk nadziei, że nie jesteśmy sami, a w lesie mogą znajdować się jeszcze więksi psychopaci od nas!

* Nikt nie mówił, że to musi być literatura faktu!
** Jeśli w ogóle ktoś ma ochotę jeszcze kiedykolwiek pójść do lasu, to serdecznie odradzam oglądanie filmu „Odgłosy robaków. Zapiski mumii”…

Jak odcinek jest o Kubusiu Puchatku, to musi być jakieś małe Conieco z miodkiem. Ponieważ jednak moim absolutnym faworytem jest Kłapouchy – druga potrawa będzie właśnie dla niego. Dlatego dziś prezentuję przepisy na ciasteczka miodowe i „ostowe” kulki, które jednak raczej przypominają cebulki. Jednakże nie upadajmy na duchu! Nawet Kłapouchy potrafi spojrzeć na sprawy z jaśniejszej strony. Ostatnio na przykład nie było trzęsienia ziemi. A ciasteczka miodowe też nie wyszły tak, jak planowałam… Cóż.

Ciasteczka miodowe

Składniki:
  • 2 jajka rozdzielone na żółtka i białka,
  • 4 porządne łyżki miodu,
  • szklanka cukru białego i szklanka brązowego,
  • skórka otarta z jednej cytryny,
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej rozp. w niewielkiej ilości wody,
  • mąka – tyle, żeby cholerne ciasto było gęste.

 
Ubijamy pianę z białek. Następnie ucieramy żółtka z cukrem, dodajemy skórkę z cytryny, miód, sodę, potem dołączamy mąkę. Ja przedobrzyłam, wymyśliłam sobie, że z lejącego się ciasta wyjdzie więcej ciasteczek – łakomstwo mnie zgubiło. Choć nie do końca… Ciasteczka zlały mi się, co prawda, w jedno wielkie ciacho, ale wymyśliłam, jak je uratować. 

Podziabałam to-to mianowicie na kawałki i z każdego kawałka zrobiłam cieszącą oko kuleczkę. Wyszło więc całkiem smacznie, a do tego przyrządziłam bitą śmietanę – i taki smakołyk idealnie nadaje się na małe Conieco. Ciasteczka są leciutko gorzkawe, a jednocześnie bardzo, bardzo słodkie. A w kompozycji z bitą śmietaną stają się całkiem wykwintnym przysmakiem.
Lecz Królika "Misiu-zjedz-coś" niebezpieczne jest co nieco, no zanadto swe Conieco lubi Miś

Ostowe kulki-cebulki

Składniki:
  • 1 por (duży),
  • 250 g pieczarek,
  • 6 parówek,
  • ser pleśniowy, 2 serki topione,
  • czosnek,
  • pestki z dyni,
  • jajko, łyżka maku,
  • ciasto francuskie,
  • szczypiorek.

Pora i pieczarki kroimy na drobno, wysypujemy na rozgrzaną oliwę, podsmażamy, dodajemy parówki, sery (najlepszy jest pleśniowy niebieski, ma dostatecznie ostry smak i jest na tyle słony, że potrawy nie trzeba już doprawiać, można najwyżej dosypać trochę ziół prowansalskich, majeranku i koperku) oraz pestki z dyni i czosnek pokrojony w dość grubą kostkę. Całość smażymy do rozpuszczenia sera. 


Z ciasta francuskiego wykrawamy kółka (idealna jest do tego szklanka do whiskey – ma odpowiednie rozmiary) i na każde kółko nakładamy odrobinę farszu. Kępkę ostową robimy ze szczypiorku (naprawdę nie miałam pomysłu, z czego zrobić fioletową dekorację) i formujemy kulkę. Obtaczamy w jajku wymieszanym z makiem i pieczemy na złoto w temp. 175 stopni. I już. Myślę, że ostry smak sera pleśniowego, porów i czosnku (oraz reszty inwentarza) zadowoliłby nawet Kłapouchego!



Smacznego zatem i nie zapominajcie o tym, że u Puchatka zegar zawsze wskazuje porę na Małe Conieco!

1 komentarz:

  1. Dekorację w kolorze chociaż zbliżonym do fioletu można by spróbować zrobić np. z czerwonej cebuli :) I też ma ostry smak.

    OdpowiedzUsuń