środa, 4 kwietnia 2012

WIELKANOC

 
Heretyczką nie jestem (chyba że wikingowie byli heretykami – bo moja wiara opiera się ściśle o to, że po śmierci trafię na wielką salę bankietową, gdzie będę mogła jeść i pić ku coraz większej radości, a niezmiennej wadze), ale muszę przyznać, że za czorta nie wiem, czym jest Wielkanoc. Jest to jakieś katolickie święto i wiąże się jakoś ze śmiercią niejakiego Jezusa – ale jak fakt ten ma się do jajek, kurczaczków i króliczków?
 Może to jakaś symbolika…? Może jajka to symbol odrodzenia, a wylęgające się z nich kurczaczki to symbol nadziei? Tylko czemu w takim razie na Wielkanoc zjada się duuużo drobiu i tychże jajek? No i po raz kolejny: jak się to ma do królików? Że niby co? Jezus się mnoży w Wielkanoc jak króliki na wiosnę? Coś nie tak. A może to wiara w niego ma się tak mnożyć? A może jednak rację mieli twórcy South Parku, wskazując, że Jezus na Głowę Kościoła wyznaczył królika – czego dowodem jest czapka papieska o kształcie sugerującym skrywanie spiczastych uszków?
 
Hm, to się chyba nazywa tajemnica wiary. Osobiście stwierdzam, że wierzę jedynie w to, iż na Wielkanoc można zjeść coś naprawdę pysznego – w tym moje absolutnie najukochańsze ciasto, czyli mazurek. Zamiast więc zabawiać się w mistyka czy też proroka – zapraszam do kuchni! Na pasztet i mazurek.

Króliczy pasztet

Składniki:
  • 1 kg mięsa wieprzowego,
  • 1 kg mięsa wołowego (w obu przypadkach polecam łopatkę),
  • ½ kg boczku albo podgardla wieprzowego (najlepiej wędzonego),
  • słoninka (aczkolwiek niekoniecznie, co okaże się w dalszym ciągu tekstu),
  • 3 wątróbki drobiowe,
  • 3 cebule,
  • 2 bułki (np. kajzerki),
  • przyprawy: 4 kostki rosołowe grzybowe, ziele angielskie, liście laurowe, owoce jałowca, 2 papryczki chili, majeranek (dużo), estragon, tymianek, rozmaryn, koperek, szczypta gałki muszkatołowej, pieprz czarny grubo mielony, pół główki czosnku, sól.
Mięso (oprócz wątróbki) kroimy w drobną kostkę, układamy w rondlu (na spód idzie boczek/podgardle; i tu uwaga: osobiście polecam podgardle, najlepiej b. tłuste. Wtedy kupujemy ponad 60 dkg i nie przejmujemy się słoninką – po prostu odkrawamy plaster tego tłuszczu na potem) i dodajemy cebule pokrojone w grube plastry. Ziele angielskie, owoce jałowca, liście laurowe i papryczki chili wkładamy do woreczka po ryżu, związujemy nicią i dokładamy do mięsa. Dokładamy kostki rosołowe, dwie łyżeczki soli, majeranek, estragon, tymianek i rozmaryn. Polecałabym też słodką mieloną paprykę. Całość zalewamy wodą i gotujemy (od zagotowania wody ok. 1,5-2 godz.). Mięso ma być tak mięciutkie, żeby rozpadało się w palcach. Wtedy nie musimy przejmować się brakiem maszynki do mielenia: takie mięciutkie, przestudzone mięsko można swobodnie przemielić w blenderze (za każdym razem z odrobiną wywaru, w którym gotowało się mięso). 
Dopiero teraz bierzemy trzy wątróbki i lekko obgotowujemy je w mięsnym wywarze, następnie dziabiemy na drobne kawałki, mielimy i dokładamy do reszty mięsa. Wywaru jeszcze się nie pozbywamy: moczymy w nim bowiem kajzerki. Kiedy całe mięso jest już zmielone, dosypujemy do niego znowu majeranek, pieprz, pewnie trochę soli, dokładamy zgnieciony czosnek i po szczypcie koperku i gałki muszkatołowej. Następnie odsączamy bułki z nadmiaru sosu, dokładamy do mięsa i całość mieszamy aż osiągnie jednolitą konsystencję.
Wtedy blaszki, które przeznaczyliśmy do pieczenia smarujemy odrobiną masła, wysypujemy bułką tartą i na spód układamy krateczkę z połowy słoninki (czy też tłuszczyku z podgardla), na to wykładamy masę mięsną, a na wierzch dajemy krateczkę z reszty słoninki. Całość przysypujemy bułką tartą i wstawiamy na 1,5 godziny do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Taki pasztet rozpływa się wprost w ustach. 

Mazurek

Składniki:
  • 4 jajka (3 żółtka i jedno całe jajko),
  • pół szklanki słodkiej śmietanki,
  • szklanka cukru,
  • 2 cukry waniliowe lub aromat waniliowy/śmietankowy,
  • 3 szkl. maki,
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia;
  • biała czekolada,
  • dwie czekolady mleczne,
  • dżem malinowy,
  • migdały, orzechy, skórki i suszone owoce, czy co tam kto chce do dekoracji.
Jajka ucieramy z cukrem i śmietanką, następnie dokładamy po kawałku masła (nadal ucierając). Kolejnym krokiem jest dołożenie mąki i proszku do pieczenia. Powstała masa jest mocno kleista – jak budyń. Można rozsmarować ją na prostokątnej blasze lub ułożyć w tortownicy. Jeśli wybierze się to drugie rozwiązanie, to po upieczeniu ciasto jest na tyle pulchne, że można je przeciąć – i wówczas ma się dwa okrągłe mazurki. Co kto lubi. Tak czy tak, jeśli chodzi o pieczenie, to trwa ono ok. 45 minut w temp. mniej więcej 180 stopni. 
 
A co do dekoracji: rozpuszczamy białą czekoladę i jak tylko przestygnie na tyle, że można jej dotknąć – formujemy z niej na desce do krojenia króliczki. Które następnie wstawiamy do lodówki, a jak zastygną: ściągamy je nożem i układamy na cieście. Samo ciasto najpierw smarujemy dżemem malinowym i dopiero na to wylewamy rozpuszczoną mleczną czekoladę. A całość dekorujemy już według uznania. 


Mazurek poleca się jeść dopiero na trzeci dzień – wtedy jest najwspanialszy.

Skoro Wielkanoc to króliki, to i króliki przygotowały dzisiejszy odcinek. I na tej fali życzę Wam z okazji Wielkanocy wszystkiego puszystego, mięciutkiego i pachnącego sianem. 
 
Do zobaczenia za tydzień!

7 komentarzy:

  1. Czym jest wielkanoc? Dla mnie - to przede wszystkim kilka dni wolnych od pracy. I to sie liczy :)
    A mazurka moge jesc przez caly rok, o. Wcale mi do tego zadnych swiat nie potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świąt do mazurka nie potrzeba, ale jakoś wtedy najlepiej smakuje - bo kojarzy się z dzieciństwem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi się dowolne Święta kojarzą z ekranizacjami Sienkiewicza w TV. I jak nie zobaczę w Święta "Krzyżaków" czy innego "Pana Tadeusza", to się Święta nie liczą :P
    A w króliczym pasztecie ewidentnie brak królika :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szlag, chodziło oczywiście o "Ogniem i mieczem" a nie "Pana Tadeusza" ;) Myślę o jednym, a piszę drugie, bo na półce stoi też kaseta z "Tadziem" :D

      Usuń
  4. Sienkiewicz, Mickiewicz... wieszcz jest wieszcz ;) Ja czekam na "Pana Wołodyjowskiego". Chcąc nie chcąc muszę lubić, ostatecznie imię mam po Wołodyjowskej (de domo Jeziorkowskiej).
    A w króliczym pasztecie nie brak królika. Króliki brały udział w pieczeniu i szykowaniu, na dowód mam liczne siniaki, więc pasztet jest króliczy i już. No :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Mickiewicz wielkim poetą był. I basta :D

      Usuń
    2. "Czy od tyłu czy od przodka, zawsze trafisz do wychodka" - Mickiewicz, też wieszcz (cały tekst: "Balladyna Superstar, czyli git czytanka z momentami").

      Usuń