niedziela, 9 lutego 2014

Hobbit, mopsy i smocze ciasteczka na bogato

„Hobbit: Pustkowie Smauga” to film o jakości dość dyskusyjnej. Czy tę jakość zdołały poprawić mopsy, należące do Petera Jacksona, a pojawiające się w jednej ze scen (serio: http://asset-6.soup.io/asset/6441/9534_638a.gif), też nie sądzę. Internet podłapał jednak temat, a nawet go wyprzedził, polecam poszukanie np. hasła "Lord Of The Pugs".

Golonka nie mogła być więc gorsza i jako pierwszy w historii mops wystąpiła jako Galadriela. O, przepraszam: Goladriela.

Nasza mopsia Galadriela vel Goladriela to jednak tylko wstęp do tematu właściwego. Chciałabym bowiem powiedzieć jednak kilka słów na temat „Hobbita” jako takiego.
Za twórczością Tolkiena w ogólności nie przepadam, w szczególności jednak zdarzają mi się wyjątki. Do wyjątków tych należą „Pan Błysk” i właśnie – „Hobbit”, chociaż „Hobbit” nie bez zastrzeżeń.

Bo cholernie oburza mnie idea pt. „Ahoj, przygodo!”. Tfu! Jak dla mnie to: a chuj z przygodą! Jak można przyjść do kogoś do domu i tak namieszać mu w głowie, żeby dobrowolnie porzucił swój fotelik, książki, herbatkę i spiżarnię i ruszył gdzieś hen, na poniewierkę? To niemożebne.

Pomijając jednak ten wątpliwy moralnie aspekt, „Hobbita” czytałam z przyjemnością i bardzo cieszyłam się na wieści o jego ekranizacji. Nie należę do grupy, którą Peter Jackson oburzył zmianami, jakich dokonał na „Władcy pierścieni” i ta filmowa trylogia należy do moich ulubionych. Prawdę powiedziawszy to głównie ze względu na poprawki scenariuszowe w stosunku do książkowego pierwowzoru.
Dlatego więc tym bardziej cieszyłam się na ekranizację „Hobbita”, uważając, że książeczka naprawdę daje materiał na trylogię. I pierwsza część filmu moich oczekiwań nie zawiodła – wręcz przeciwnie. Jackson zaskoczył, dokonał niewielu zmian i zrobił dobry film.
A potem zrobił drugą część.

No kurwa mać. Oczekiwałam rozwiniętego wątku Beorna, dłuższego pobytu w Mrocznej Puszczy i intelektualnej rozprawy ze smokiem. A dostałam romans krasnoluda i zużytej czterdziestolatki, wcielającej się w rolę elfki. Pogoń goni pogoń, „wzruszają” dramaty samotnego ojca z trójką dzieci, a całości diabelnie brakuje humoru. A w ogóle to jak już pojawiają się te mopsy, to mogłyby być wyraźniejsze. Zezłościł mnie ten film.

Na pociechę mam jednak:

Smocze ciastka na bogato

To jest smok. Ładny smok. Prawie jak rekin w "Generale Italii": "ma zęby jak sztylety, dziób ostry niczym dzida, ciało pokryte łuskami jaszczura, oczy, które zmieniają w drewno, a potem w trociny, skrzydła jak nietoperz, tylko większe i z takimi kolcami, kopyta, szpony, szczypce i (...) ogon skorpiona."

Składniki:



1. SKÓRKA POMARAŃCZOWA, czyli smocza łuska

Skórkę z dwóch cytryn zalewamy wodą i gotujemy jakieś 10 minut. Potem odcedzamy, przelewamy zimną wodą i jak już jest chłodna, poddajemy ją dalszej obróbce. Czyli przede wszystkim obkrajamy z tego białego cholerstwa, które jest gorzkie i upierdliwe.

Potem skórkę kroimy w drobną kostkę (łuskę!) i zalewamy miodem. Tego miodu wychodzi jakieś pół szklanki. Zalewamy i gotujemy znowu 10 minut, a potem odcedzamy skórkę, a miód przelewamy do słoiczka i mamy cytrynowy miód, który można np. użyć do herbaty, jak nas choroba bierze.
Takie szczwane!



2. ŻURAWINA I KIELISZEK WIŚNIÓWKI, czy rubiny smocza krew. 
Żurawinę zalewamy kieliszkiem wiśniówki i dokładnie mieszamy.


3. GORZKA CZEKOLADA I MAK, czyli onyksy i okruchy czarnych diamentów


4. BIAŁA CZEKOLADA, SKÓRKA POMARAŃCZOWA I SKÓRKA CYTRYNOWA, OTRĘBY, czyli różne odcienie złota










Wszystkie składniki wsypujemy do jednej miski, zostawiamy sobie tylko trochę skórki cytrynowej, z której zrobimy smocze łuski. Do tego celu jednak najpierw potrzebny nam jest sam smok, a więc potrzebne są:

Składniki na ciasto
3 szklanki mąki,
1/2 szklanki cukru,
łyżeczka proszku do pieczenia,
kostka masła,
3 żółtka i jedno całe jajko.

Składniki zagniatamy na gładką masę. Gnieciemy długo i uporczywie, aż całość bedzie jednolita, złocista i będzie się lekko kleić do dłoni. Wtedy możemy ciasto wymieszać z resztą skarbca i wziąć się za wycinanie smoka.
Tak, to jest smok! Ładny smok.



Następnie smoka pokrywamy łuską, pamiętając, by zostawić dziurę w okolicy serca (!) i ciasteczko pieczemy ok. 15 minut w temp. 175 stopni.







Ciastka są FANTASTYCZNE. 
Dosłownie. 
Polecam.

Polecam też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz