Na świecie nie ma nic bardziej optymistycznego niż mops.
Widok tych wszystkich fałdek i tego niepowtarzalnego wdzięku, z jakim mops
wykonuje różne czynności (np. siada) jest niezastąpiony i nie może nie wywołać
uśmiechu. Te fałdziste serdelki aż kuszą swoim wyglądem do wszelkich
eksperymentów typu: ubierz mopsa w sukienkę baletnicy, przebierz za pszczółkę
etc. (tym bardziej, że mopsy ekscesy swoich właścicieli znoszą ze stoickim
spokojem, wychodząc z jedynie słusznego przekonania, że nie należy drażnić
wariatów).
Ale kiedy do całości obrazu dołożymy dźwięki, jakie mopsy z siebie wydają (zwykle kojarzące się jednak z czymś, co gwałtownie przeciska się przez rurę odpływową), powstaje nam… no, mops. Tego się nie da opisać. Tak samo jak radości, którą odczuwa się przy mopsie, nie da się do niczego porównać. 7-10 kg (tak przeciętnie) chrumczącej kluski, która miłość oddaje dziesięciokrotnie i która swoją zadziwiającą pomysłowością nieustannie rozbraja (nawet kiedy sra na kanapę) to jest jeszcze nic w porównaniu do momentu, w którym przyciska się płaską mordę do ust i słyszy głośne „chrum”.
Ponieważ mopsy są słodkie i w odcieniach beżów, brązów oraz czerni, kulinarnie proponuję coś takiego:
Zebra z kremem cappucino
Składniki:
ciasto
5 jajek,
szklanka cukru, cukier waniliowy,
szklanka oliwy,
szklanka oranżady (może być np. Sprite, może być Fanta),
2,5 szklanki mąki,
2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia,
dodatkowo: po 2 łyżki mąki i kakao;
krem:
250 g serka mascarpone,
4 łyżki cappucino,
3 łyżeczki żelatyny,
śmietana kremówka (250 ml),
3 łyżki cukru.
Etap ciasta jest raczej posty, wystarczy nie potknąć się w żadnym momencie o mopsa, który żywo asystuje kuchennym czynnościom, a będzie git.
Gotowe ciasto należy przestudzić, pociąć na dwa-trzy blaty i nasmarować kremem. I tu zaczyna robić się weselej. Jak przygotowujemy krem? Cóż.
Żelatynę rozpuszczamy w 1/4 szklanki wrzątku. Studzimy. Otwieramy serek mascarpone, zaczynamy przemieszczać się ostrożnie, żeby z jednej nogi nie spadł nam mops. Mascarpone mieszamy b. dokładnie z cappucino, zszywamy dziury powstałe w okolicy kolan na skutek mopsa. Kuśtykamy w stronę ubijania śmietany, ubijamy ją z cukrem. Zauważamy, że mops nagle nauczył się skakać. Ubitą śmietanę mieszamy z żelatyną i serkiem cappucino-mascarpone.
Mamy więc gotowy krem i rozochoconego mopsa. Kremem smarujemy blaty ciasta, blaty składamy zusammen do kupy i próbujemy przekonać mopsa, że od ciasta woli swoje pyszne, drogie chrupki. Co nam się nie udaje, ale zostaje wynagrodzone poprzez wspaniały smak ciasta! Z kremem.
Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz