piątek, 2 sierpnia 2013

Dziecięce upodobania, tort i strach się bać


Image Hosted by ImageShack.us
… żyło sobie dwoje dzieci, których ojciec, znalazłszy sobie nową żonę, wykazał się pragmatyzmem i odstawił je do lasu na pewną śmierć. Dzieci jednak zaradność odziedziczyły po ojcu i szybko poradziły sobie w trudnej sytuacji. Zamordowawszy staruszkę, mieszkającą w lesie, wzbogaciły się na tyle, że mogły wrócić do rodzinnego domu, z którego dziwnym trafem zniknęła macocha. Bajka o Jasiu i Małgosi.

… zła królowa, której uroda przemija wraz z zawartością butelki pitej do lustra, każe z zazdrości zamordować rosnącą jej pod bokiem piękność. Piękność przekonuje zleceniobiorcę, by nie przyjmował zlecenia (jak przekonuje, możemy się tylko domyślać) i wije sobie urocze gniazdko wśród siedmiu karłowatych, bo karłowatych, ale jednak facetów. A potem wychodzi bogato i nieźle za mąż. Śpiąca Królewna.
… Jaś sprzedał krowę za fasolki, co w krótkim czasie umożliwiło mu dokonanie włamania, kradzieży, morderstwa  i przestępstwa ekologicznego (ścina cholernie wielkie drzewo, w które wyrosła fasola). Jaś i magiczna fasola.

I tak dalej i tak dalej. Dziecięca niewinność lubuje się w makabreskach, mimo że taka np. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji próbuje zadbać o zdrowie psychiczne naszych milusińskich: dziś zdejmując Wieczorynkę, a kiedyś… Pamiętacie reklamę sieci Heyah o Czerwonym Kapturku? Tę oto:
Image Hosted by ImageShack.us

Spot ten wzbudził, rzecz jasna skrajne emocje, a rzeczona Rada tak się przejęła, że aż zakazała emisji spotu. Dlaczego? Ponieważ „dramatyczny rozwój akcji sprawia, że dzieci boją się tej reklamy i mają wątpliwości co do prawdziwej treści bajki o Czerwonym Kapturku”. Odpowiedzmy na to słowami Michała Chacińskiego, dziennikarza niezawodnej przed laty Gazety Wyborczej. „Teraz, kiedy dzięki Radzie czynnik niepokojący został wyeliminowany, można uspokoić nieletnich, że oczywiście bajka nie kończy się wcale drobnymi uszkodzeniami ciała, tylko pełną jatką – wilk pożera babcię, a później Kapturka. Na szczęście pojawia się pozytywna postać leśniczego (ulubieniec obrońców praw zwierząt), który zręcznym cięciem patroszy wilka (dla mniej oczytanych dzieci – oznacza to krwawe rozprucie mu brzucha od szyi do samego odbytu, najlepiej za życia denata, żeby wiedział za co). Babcia i Kapturek wyskakują z brzucha wilka, owinięte parującymi wnętrznościami i od góry do dołu zlane treścią żołądka okrutnego wilka. Następnie wszyscy radośnie tańczą na trupie, ślizgając się co chwila w jego obficie rozlanej po podłodze krwi i wywijając nad głową jelitem grubym, które zabawnie świszczy”.


Image Hosted by ImageShack.us

Nigdy nie lubiłam dzieci i nawet jako dziecko nie lubiłam być dzieckiem. Z perspektywy czasu stwierdzam, że pewien wpływ na to mogły mieć cholerne bajeczki albo inne Opowieści Biblijne (te to dopiero były makabryczne!). Za bardzo pracowała mi przy nich wyobraźnia. Mimo wszystko jednak takie baśnie barci Grimm trzymają się po prostu konwencji horroru, dają możliwość przeżycia swoistego katharsis. Ale, kurwa, KLAUNI?! 
Image Hosted by ImageShack.us
Pablo Picasso: Young acrobat and clown

Co jest z dziećmi, które lubią przebywać w towarzystwie klaunów, co jest z ludźmi, których klauni śmieszą i co jest z tymi, którzy w klaunów się wcielają? Panienko Przenajświętsza, przecież jeśli na świecie jest coś bardziej przerażającego niż klaun, to tym czymś jest chyba pająk (i dlatego od ponad 15 lat nie odważyłam się wrócić do filmu „To”).

Od lat klauni są tematem najbardziej przerażających obrazów, filmów i historii (patrz: John Wayne Gacy). A jednak od lat są ulubieńcami dzieci (po krótkiej analizie myślowej dochodzę do wniosku, że dzieci też się trzeba bać), bo są śmieszni. Trąbią nosami, wlewają sobie ciecze do spodni i rzucają się tortami. Co już za mnie skomentował sir Terry Pratchett:
Trefnisie, błazny i klauni wracali do swoich zajęć, po drodze utykając w drzwiach. Było sporo przeciskania się, popychania, trąbienia nosów i opadania spodni. Ta scena nawet najszczęśliwszego człowieka skłoniłaby, żeby podciął sobie żyły w piękny wiosenny poranek.

Image Hosted by ImageShack.us
Tak, to ja. Jako Joker, czyli jakby nie patrzeć, klaun. TUTAJ do podejrzenia.




Obawiam się, że nigdy nie zrozumiem, co kryje się pod chęcią przyprawiania sobie czerwonego nosa oraz chęcią bawienia się w towarzystwie białej twarzy. Wolę chyba jednak ten strach niż obawę, że kiedyś mogłabym to zrozumieć i podczas malowania ust czerwoną szminką, zjechać nagle na policzki. A potem walnąć umalowaną twarzą w świeżo przygotowany tort.


O właśnie, tort. 


Porzeczkowo-malinowy tort 
w różowej polewie
Składniki:
biszkopt:
·      6 jajek (podział na białka i żółtka),

·      ¾ szkl. cukru, cukier waniliowy,

·      blisko dwie szklanki mąki,

·      1 łyżeczka proszku do pieczenia;


przełożenie:
·      cytryna, syrop malinowy, woda,
·      biała czekolada, 300 ml śmietany kremówki,
·      maliny, porzeczki;

krem:
·      1 budyń śmietankowy, mleko (standardowo: 0,5 l),
·      1 kostka masła,
·      ¾ szkl. cukru pudru,
·      maliny i porzeczki.



Biszkopt robimy tak jak w tym oto przepisie, czyli ubijamy białka na sztywno, łączymy z cukrem, żółtkami, a potem drewnianą łyżką mieszamy z mąką i proszkiem. Ja chciałam przedobrzyć tym razem i dolałam do ciasta trochę syropu malinowego, przez co cholerny biszkopt nie wyrósł tak jak zawsze, ale smaczny był, więc kij z rozmiarem. W końcu, jak to mówią, nie rozmiar się liczy. A, pieczemy 40 minut, 175 stopni, najlepiej zostawić go na noc i działać z nim od następnego dnia (z biszkoptem, nie rozmiarem). Tak po prawdzie to i krem lepiej sobie przygotować poprzedniego dnia, żeby stężał, inaczej spłynie z ciasta tak jak mnie.
Image Hosted by ImageShack.us

No dobra. To krem robimy następująco: przygotowujemy budyń według przepisu na opakowaniu (bez cukru) i odstawiamy do ostygnięcia. Miękkie masło miksujemy z cukrem pudrem na przyjemną piankę. Łączymy to z chłodnym budyniem i ze zmiksowanymi na krwawą miazgę malinami i porzeczkami (ja dałam tak po 100 g). Uzyskujemy w ten sposób zajebiście różowiutki krem i to bez sztucznych barwników! Odstawiamy go na noc do lodówki. W miarę możliwości nie podjadamy, chociaż trudno się powstrzymać, jest słodki, z idealnie kwaskowatą nutą, bardzo, bardzo pyszny.
Image Hosted by ImageShack.us

Biszkopt kroimy na blaty i każdy z blatów nasączamy mieszanką soku z cytryny, syropu z malin i wody. Na blaty wykładamy ubitą śmietanę, którą zmieszaliśmy z rozkruszoną białą czekoladą i cukrem. Na czekoladową śmietanę wykładamy owoce, przykrywamy je ciastem i abarotno – nasączony blat, śmietana z czekoladą, owoce. Jak skończą nam się blaty, tort polewamy taką ilością różowego kremu, jaka nam jeszcze została.
Image Hosted by ImageShack.us


Biszkopt jest dość ciężki, więc odradzam rzucanie takim tortem. Polecam za to rzucenie się na tort, jest bowiem wyśmienity.



Image Hosted by ImageShack.us
Na koniec tego odcinka chciałabym Wam życzyć smacznego i wiecie: karaluchy pod poduchy, a szczypawki do zabawki, skoro już tak powspominaliśmy dziecinne przyjemności. Macie też trochę rarytasów: parę zdjęć klaunio-cyrkowych, listę filmów o klaunach i coś dla tych, którzy kochają Iron Maiden

Do miłego!


Image Hosted by ImageShack.us
Jan Matejko: Stańczyk (zawsze mnie przerażał)
Image Hosted by ImageShack.us
Salvador Dali: Clown for "The Amazing Adventure of the Lacemaker and the Rhinoceros"
Image Hosted by ImageShack.us
Ernst Ludwig Kirchner: Circus Rider
Image Hosted by ImageShack.us
Giorgio de Chirico: Tajemnica i melancholia ulicy (a co tam robi ten cyrkowy wóz, z którego najwyraźniej ktoś uciekł?!)
No i jeszcze coś do oglądania: 
1. Poltergeist (Duch)
2. Killer Klowns From Outer Space (Mordercze klowny z kosmosu)
3. Clownhouse (Dom klownów)
4. Stephen King's It (To)
5. Funny Man
6. The Clown at Midnight
7. Trylogia: Killjoy
8. House of 1000 Corpses (Dom 1000 trupów)
9. Gacy
10. Drive-Thru
11. 100 Tears
12. We All Scream for Ice-Cream (Master of Horrors)
13. Amusement (Śmierć się śmieje)
14. Scary or Die (Drżyj lub giń)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz