„Wszystko się gdzieś zaczyna, choć wielu
fizyków ma inne zdanie. Ludzie jednak zawsze niejasno zdawali sobie sprawę z
problemu, jakim są początki. Zastanawiali się głośno, jak dociera do pracy
kierowca pługa śnieżnego albo gdzie autorzy słowników sprawdzają pisownię
słów.” Terry Pratchett „Wiedźmikołaj”
A jaki będzie początek naszego dzisiejszego odcinka? Czy zacząć od tego, że
Pratchett jest humorystą wszechczasów? Że są takie sceny w jego książkach (np.
scena z Piątą Niespodzianką w „Złodzieju Czasu”), przy których – nawet jak
czytam je po raz pięćdziesiąty – potrafię zasmarkać się ze śmiechu? A może
zacząć raczej od tego, że Pratchett w humor opakowuje prawdy, które są bardzo
trudne do przyjęcia, które każą myśleć i zastanawiać się nad ludzką naturą,
które każą bać się tejże natury i które – wzruszają? Wzruszają jednak nie na
zasadzie filmów „Lessie” czy „Ocalić orkę”, bo to nie jest kicz, o którym
wiemy, że „powoduje działanie
gruczołów śluzowych. Wielkie ludzkie dramaty mają to do siebie, że powodują
zamieranie serca i skurcz krtani.”.
A jednak nasz początek może być nieco mylący,
bo – wbrew pozorom – odcinek wcale nie ma być poświęcony Pratchettowi (nie tem
razem). Jest on, co prawda, zainspirowany książką Pratchetta „Panowie i Damy”,
dotyczyć ma jednak jedynie spraw w nim poruszonych.
Ludzki umysł to strasznie dziwny wybryk
natury. Potrafi być dla człowieka największym wrogiem. I by tak się stało,
wcale nie potrzeba wiele. Wystarczy trochę samotności i strachu, w miejsce których
wnika wiara, że w naszym życiu może zjawić się coś pięknego i mądrego, co…
No
właśnie: co? Zapewne pochłonie nasze marzenia i nadzieję, bo będzie tak piękne,
że aż niedoścignione. A w czasie takiego pościgu, który wymaga od nas wspięcia
się do obłoków – bo przecież są takie srebrzyste i puszyste – traci się kontakt
z rzeczywistością. W życiu, i owszem, jest miejsce na piękno, ale jeśli to
piękno odbiera nam wszystko inne, a samo pozostaje nieosiągalne – to z czym w
końcu zostajemy? Może warto rozejrzeć się za czymś, co może nie będzie tak
połyskliwe jak obłok, ale za to pozwoli wziąć się mocno do dłoni? I może zamiast rozglądać się za manną z
nieba, warto czasami schylić się po buraka, który jednak jest dużo
pożywniejszy?
Ta ostatnia metafora pozwala nam przejść, a
jakże, do części kulinarnej naszego odcinka. Który ochłodzi nie tylko nasze
umysły, ale i ciała, co wobec ostatnio panujących warunków pogodowych jest
szczególnie pożądane! Dlatego dziś proponuję przepis na:
Chłodnik
z botwinki
Składniki:
- dwa pęczki botwinki,
- sól/kostki rosołowe o aromacie boczkowym,
- 1 cebula i kilka pieczarek,
- kilka ząbków czosnku,
- pół cytryny,
- koper,
- 3 serki topione i śmietana 12%,
- pieprz biały, pieprz cytrynowy, majeranek, zioła prowansalskie,
- jajka ugotowane na twardo,
- gorący dzień.
Botwinkę kroimy na drobno, zalewamy wodą,
dodajemy majeranek i kostki rosołowe lub sól. Zagotowujemy, a w międzyczasie podsmażamy cebulkę i drobno posiekane pieczarki, by dodać je do gotującej się botwinki.
Kiedy buraczki są już dość miękkie, dokładamy serki topione i mieszankę z wyciskanego czosnku, soku z połowy cytryny i posiekanego kopru. Dorzucamy
zioła prowansalskie i całość gotujemy jeszcze 5 minut, a na koniec doprawiamy śmietaną i obydwoma
rodzajami pieprzu. Chłodnik, jak sama nazwa wskazuje, podajemy na zimno z
jajkiem na twardo.
Danie to idealnie nadaje się na upalne dni,
jest bowiem zimne, lekkie i zarazem pożywne. A poza tym może być tą kotwicą,
dzięki której zdamy sobie sprawę z tego, że rzeczywistość też może być smaczna.
Zwłaszcza jeśli potrafimy się z niej śmiać! Bo chociaż „kłopot z
życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na
poważnie”, to jednak do tego życia warto podejść z humorem.
Dlatego dziś
życzę Wam, by życie smakowało Wam na tyle, byście potrafili zawsze się śmiać –
nawet z buraka. Choć odradzam śmianie się z burakiem w paszczy – zostawia za
dużo śladów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz