niedziela, 8 lipca 2012

Panowie, Damy i… buraki

„Wszystko się gdzieś zaczyna, choć wielu fizyków ma inne zdanie. Ludzie jednak zawsze niejasno zdawali sobie sprawę z problemu, jakim są początki. Zastanawiali się głośno, jak dociera do pracy kierowca pługa śnieżnego albo gdzie autorzy słowników sprawdzają pisownię słów.” Terry Pratchett „Wiedźmikołaj”

A jaki będzie początek naszego dzisiejszego odcinka? Czy zacząć od tego, że Pratchett jest humorystą wszechczasów? Że są takie sceny w jego książkach (np. scena z Piątą Niespodzianką w „Złodzieju Czasu”), przy których – nawet jak czytam je po raz pięćdziesiąty – potrafię zasmarkać się ze śmiechu? A może zacząć raczej od tego, że Pratchett w humor opakowuje prawdy, które są bardzo trudne do przyjęcia, które każą myśleć i zastanawiać się nad ludzką naturą, które każą bać się tejże natury i które – wzruszają? Wzruszają jednak nie na zasadzie filmów „Lessie” czy „Ocalić orkę”, bo to nie jest kicz, o którym wiemy, że „powoduje działanie gruczołów śluzowych. Wielkie ludzkie dramaty mają to do siebie, że powodują zamieranie serca i skurcz krtani.”.
A jednak nasz początek może być nieco mylący, bo – wbrew pozorom – odcinek wcale nie ma być poświęcony Pratchettowi (nie tem razem). Jest on, co prawda, zainspirowany książką Pratchetta „Panowie i Damy”, dotyczyć ma jednak jedynie spraw w nim poruszonych.
 



Ludzki umysł to strasznie dziwny wybryk natury. Potrafi być dla człowieka największym wrogiem. I by tak się stało, wcale nie potrzeba wiele. Wystarczy trochę samotności i strachu, w miejsce których wnika wiara, że w naszym życiu może zjawić się coś pięknego i mądrego, co… 
No właśnie: co? Zapewne pochłonie nasze marzenia i nadzieję, bo będzie tak piękne, że aż niedoścignione. A w czasie takiego pościgu, który wymaga od nas wspięcia się do obłoków – bo przecież są takie srebrzyste i puszyste – traci się kontakt z rzeczywistością. W życiu, i owszem, jest miejsce na piękno, ale jeśli to piękno odbiera nam wszystko inne, a samo pozostaje nieosiągalne – to z czym w końcu zostajemy? Może warto rozejrzeć się za czymś, co może nie będzie tak połyskliwe jak obłok, ale za to pozwoli wziąć się mocno do dłoni? I może zamiast rozglądać się za manną z nieba, warto czasami schylić się po buraka, który jednak jest dużo pożywniejszy?
Ta ostatnia metafora pozwala nam przejść, a jakże, do części kulinarnej naszego odcinka. Który ochłodzi nie tylko nasze umysły, ale i ciała, co wobec ostatnio panujących warunków pogodowych jest szczególnie pożądane! Dlatego dziś proponuję przepis na:

Chłodnik z botwinki

Składniki:
  • dwa pęczki botwinki,
  • sól/kostki rosołowe o aromacie boczkowym,
  • 1 cebula i kilka pieczarek,
  • kilka ząbków czosnku,
  • pół cytryny,
  • koper,
  • 3 serki topione i śmietana 12%,
  • pieprz biały, pieprz cytrynowy, majeranek, zioła prowansalskie,
  • jajka ugotowane na twardo,
  • gorący dzień.

 



 Botwinkę kroimy na drobno, zalewamy wodą, dodajemy majeranek i kostki rosołowe lub sól. Zagotowujemy, a w międzyczasie podsmażamy cebulkę i drobno posiekane pieczarki, by dodać je do gotującej się botwinki. 
 



Kiedy buraczki są już dość miękkie, dokładamy serki topione i mieszankę z wyciskanego czosnku, soku z połowy cytryny i posiekanego kopru. Dorzucamy zioła prowansalskie i całość gotujemy jeszcze 5 minut, a na koniec doprawiamy śmietaną i obydwoma rodzajami pieprzu. Chłodnik, jak sama nazwa wskazuje, podajemy na zimno z jajkiem na twardo.




Danie to idealnie nadaje się na upalne dni, jest bowiem zimne, lekkie i zarazem pożywne. A poza tym może być tą kotwicą, dzięki której zdamy sobie sprawę z tego, że rzeczywistość też może być smaczna. Zwłaszcza jeśli potrafimy się z niej śmiać! Bo chociaż „kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na poważnie”, to jednak do tego życia warto podejść z humorem.

Dlatego dziś życzę Wam, by życie smakowało Wam na tyle, byście potrafili zawsze się śmiać – nawet z buraka. Choć odradzam śmianie się z burakiem w paszczy – zostawia za dużo śladów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz