Mity greckie to cholernie obszerny temat. Ja jednak,
wzorem nadrektora Niewidocznego Uniwersytetu (patrz: Pratchett), stwierdzam, że
nigdy nie potrafiłam wzbudzić w sobie zainteresowania tymi wszystkimi plotkami.
Kto z kim i w jaki sposób, zemsty, mordy, podmienianie niemowląt czy tam inne
zamiany w słup soli – to już wolę pooglądać „Dynastię”. Albo „Modę na sukces”.
Niemniej jednak jest taki jeden mit, który jest całkiem
przyswajalny: mit o Ikarze. Stał się on na przestrzeni lat najchętniej
przytaczaną historią, zależnie od okoliczności będąc dobrą podkładką do
politycznych ustrojów i nastrojów. A to ucisk klasy robotniczej, a to
pragnienie wyrwania się artystycznej duszy… Nawet na religii można by
przytoczyć tę historię jako przykład tego, co dzieje się z dziecięciem
nieposłusznym. Dziś zapewne okazałoby się, że Ikar miał w skrzydłach trotyl.
Dziś zapewne okazałoby się, że Ikar miał w skrzydłach trotyl. |
Mit o Ikarze stał się też inspiracją dla szerokiego grona
artystów, o Ikarze śpiewali Iron Maiden i Marek Grechuta, Ikar malowany był na
wszystkie możliwe sposoby, Ikarem inspirowali się pisarze. Bo podanie o Ikarze
to historia odwiecznego poszukiwania wolności, pragnienia bycia innym choć
przez chwilę, wzniesienia się ponad poziom kosztem wszystkiego. Bo o wolności
coś mogą powiedzieć tylko ci, którym została ona odebrana, dlatego z tym
większą siłą potrafią o nią walczyć. Co przypomina mi, że na ekrany kin wszedł
właśnie „Atlas chmur”, który
stanowczo polecam.
Coś chyba zgubiłam wątek. No dobra, to
jeszcze wyjaśnię, o co chodzi z tymi tytułowymi jabłkami.
Upadek Ikara cz. I |
Czuję potrzebę przytoczenia pouczającej
historii Atalanty. (…) Atalanta była dziewczyną piękną i dumną, córką
króla beockiego (choć dodam, że istnieje i arkadyjska wersja tego mitu,
podająca zgoła inne dane personalne Atalanty). Otóż, była ona mistrzynią
łowów, niedościgle strzelała z łuku, znakomicie władała włócznią, a biegała
najszybciej w kraju. Przysięgła sobie, że nigdy w życiu nie wyjdzie za mąż
i że zostanie panną, jak Artemida.
- Starą panną - skorygowała Ida.
- Nie, panną, po prostu panną, istotą wolnego stanu -
sprostowała dobitnie Patrycja, której już wrócił zwykły spokój.
- Jednakże jej ojciec - ciągnął ojciec - tęskniący
już za piastowaniem wnuków, a także (jak mniemam, rozumiejąc jego punkt
widzenia) pragnący ujrzeć swe dziecko w bezpiecznym związku małżeńskim,
począł ją namawiać, by wyszła za mąż. Atalanta zgodziła się, stawiając
wszelako warunek: tylko ten dostanie ją za żonę, kto prześcignie ją w
biegu. Kogo zaś ona prześcignie, tego zabije bez litości. Włócznią.
Upadek Ikara cz. II |
- Uj, psychopatka - oceniła ze zgorszeniem Ida, jak
zwykle w tym momencie opowieści.
- Jeden po drugim przybywali zalotnicy i stawali do
biegu. (…) Już kilkunastu przegrało i kości ich bielały w polu, (…) gdy nagle
pojawił się nowy konkurent, nikomu dotąd nie znany.
- Nazywał się Hippomenes - wtrąciła Gabriela, która
również była filologiem klasycznym. Ojciec żachnął się, gdyż nie lubił,
gdy mu podbierano puentę.
-Tak - burknął. - Hippomenes. Ale proszę, doprawdy, nie
przerywajcie mi, dziewczęta. Otóż Hippomenes stanął do wyścigów. Pobiegł -
a za nim nasza Atalanta. Pędząc, upuścił złote jabłko – a cóż dziewczyna?
Naturalnie, schyliła się, by je podnieść. Kobiety, jak wiemy, lubią ładne,
złote przedmioty. (…) Biegną, biegną (…) aż tu Hippomenes upuścił drugie
złote jabłko. Atalanta znów przystanęła, by je podnieść...
- A Hippomenes chodu! - nie wytrzymała Ida.
Upadek Ikara cz. III |
- Tak jest, lecz nie przerywaj, drogie dziecko. Pobiegł
dalej. Upuszczając kolejne złote jabłko.
- Cwaniak - niechętnie podsumowała Hippomenesa Pulpecja.
- Minimalista cholerny.
- Sam by na to nie wpadł - krytycznie wtrąciła Gabrysia
(…). - Pomysł, mówiąc między nami, podsunęła mu Afrodyta.
- Ach, ona?! - zdenerwowała się Patrycja.
- Ona - przytwierdził ojciec, nieco zniecierpliwiony
faktem, że Gabriela nieustannie odbiera mu przyjemność puentowania
opowieści. - Były to, jak się zapewne domyślacie, złote jabłka Hery,
strzeżone przez Hesperydy.
- Jezu! - zakrzyknęła nagle mama Borejko.
- Cóż tam znów takiego, Milu? - cierpliwie zwrócił się
do niej małżonek.
- To jest bardzo dobry pomysł. Świetny, doprawdy, deser.
- O czym ty mówisz, gołąbko?! - zirytował się ojciec.
Upadek Ikara cz. IV |
- Ja? O naszym menu. Nie pamiętasz? Sam nazwałeś ten
deser „Złote jabłka Hesperyd”. Tanie to i szybkie, a jakie efektowne! Idusia
zawsze wycina takie śliczne listki z ciasta.
- Z ząbkami i ogonkiem - dodała Ida, rada z pochwały.
- Z czym?... - zdetonowało ojca.
- Dobry pomysł - zgodziła się Gabriela. - Jabłka
nadziejemy konfiturą z pigwy albo z
jeżyn.
I do każdego - po migdale. I po cząsteczce mandarynki. (cytat pochodzi z książki M. Musierowicz "Pulpecja)
No właśnie. Zatem niniejszym:
Złote Jabłka Hesperyd
Składniki:
- 2 szklanki mąki,
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 1 żółtko, 1 całe jajko,
- pół szkl. cukru, cukier waniliowy,
- pół kostki masła,
- 3 jabłka,
- nadzienie: np. skórka pomarańczowa, śliwki suszone, konfitura, orzechy włoskie.
Zagniatamy ciasto. Jabłka obieramy ze skórki
i wycinamy środek.
Do środka pakujemy składniki w zasadzie dowolne, moja
propozycja to do każdego jabłka: jeden orzech włoski, jedna łyżeczka konfitury
różanej (albo dowolnej innej, każda będzie pyszna), jedna suszona śliwka,
drobno pokrojona skórka pomarańczowa. Jabłka obklejamy ciastem i pieczemy ok.
15 minut w temp. 180 stopni.
Uwaga: jeśli ciasto będzie zbyt lepkie, spłynie i
zamiast złocistej kuleczki będziemy mieć apetycznego grzybka, ale na smak nie
wpłynie to w najmniejszym nawet stopniu. Jabłko staje się mięciutkie,
kontrastem dla tej miękkości jest kruchutkie ciasto, a wspaniałym uzupełnieniem
jest słodkie nadzienie. Całość dosłownie rozpływa się w ustach, do tego na cały
dom roztacza nieodparty aromat.
Morał: mity greckie potrafią się jednak na
coś przydać.
Smacznego!
PS: Moja wersja obserwacji upadku Ikara jest
zapożyczona od Bogumiła Kobieli.