wtorek, 22 maja 2012

Diabelskie żeberka, palące niczym Diablo III

Mija tydzień od premiery Diablo, temat nie jest więc już pierwszej świeżości – ale nadal nasuwa się całkiem sporo przemyśleń. I to wcale niekoniecznie na temat tego, jak piekielnie wciągająca jest ta gra, czy też jak nie zauważa się upływu czasu, kiedy pochłonie nas zabijanie przeciwników, ani na temat tego, jak doskonale gra jest zrobiona, ile można w niej napotkać smaczków i z jaką fascynacją śledzi się coraz nowsze ciekawostki. W zasadzie to wszystko jest na tyle oczywiste, że nie ma potrzeby, aby głębiej wchodzić w ten temat. 
Tym, co naprawdę jest interesujące, to fakt ogólnopolskiej (tudzież ogólnoświatowej) histerii, związanej z premierą gry. W dniu premiery edycję kolekcjonerską można było dostać tylko o 12 w nocy. Do 12 w południe natomiast opustoszała większość półek sklepowych, na której powinny znajdować się zapasy gry. 
Na „Nocy Diablo” w Warszawie było tyle ludzi, że nie sposób było się dopchać. Szaleństwo i paranoja. Jak to możliwe, żeby producenci nie przewidzieli popytu? A może z ich strony to jedynie sprytny chwyt marketingowy, polegający na prostej kalkulacji: wypuścimy małą pulę gier, która zejdzie na pniu, ludzie dowiedzą się, że gra rozchodzi się jak świeże bułeczki i sami się nakręcą myślą, że w takim razie należy ją mieć – tym bardziej, że mieć ją niełatwo. 
Może też propaganda księdza Natanka zrobiła swoje i rzesza ludzi postanowiła się przekonać, o czym każe internetowy idol? Ba, może producenci Diablo dogadali się jakoś z Natankiem! Choć ja tam skłaniam się ku teorii, że trudności w zakupie gry to Natankowa klątwa.
Jak jest naprawdę – się nie dowiemy. A że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła…, cóż, żeby dojść do piekła tak naprawdę, to trzeba pokonać dwa poziomy trudności w Diablo. Zostawmy więc w cieniu wszelkie teorie spiskowe i cieszmy się grą! – zagryzając ją piekielnymi żeberkami.
Wiecie, co robić?

Piekielne żeberka

Składniki:
  • 1 kg żeberek,
  • 4 papryczki chili (miniaturowe)
  • mielona słodka papryka, po odrobinie kurkumy, curry i gałki muszkatołowej, rozmaryn,
  • cebula, czosnek,
  • ziemniaki.

Żeberka zalewamy wodą, dorzucamy dwie papryczki (w całości), cebulę pokrojoną na grube plastry oraz przyprawy. Żeberka obgotowujemy w wodzie ok. pół godziny. 
Następnie rozgrzewamy maksymalnie piekarnik, żeberka przekładamy na blachę i zalewamy je wywarem, w którym były gotowane. Wierzch żeberek posypujemy słodką papryką i smarujemy pozostałymi dwiema rozdrobnionymi papryczkami chili. Dookoła żeberek układamy surowe ziemniaki pokrojone w plastry (w ten sposób szybciej się upieką) oraz ząbki czosnku. 
Pieczemy żeberka ok. 40 minut, co 10 minut polewając je wywarem, w którym się znajdują – wówczas będą soczyste. Pod koniec wyławiamy upieczone ząbki czosnku i rozgniatamy je na żeberkach. Pyszota. Aczkolwiek cholernie pikantna pyszota. Chociaż to i tak jest tylko piekło, bo dla tych, którzy chcieliby przejść na inferno polecam dorzucenie jeszcze sproszkowanego chili. Ale nie zamierzam ponosić odpowiedzialności za poparzenia i pożary!

I to tyle na dzisiaj. Skromnie, wiem. A obawiam się, że chwilowo będzie jeszcze skromniej. Niemniej w miarę tych sił, którymi jeszcze jako tako dysponuję, postaram się coś wykombinować! Trzymajcie więc kciuki, bo szykuje się trudny okres i to nie tylko dlatego, że pragnę mieć czas dla Diablo. Za rogiem czai się siła mroczniejsza i chwilowo potężniejsza… Euro! Która zapewne i na naszym ulubionym blogu wybuchnie z pełną mocą (mnie w każdym razie już ogarnęła).

Tak czy tak, tymczasem życzę jak zawsze: SMACZNEGO. Ostrzcie zęby na przyszłość!

1 komentarz:

  1. No jak to: co robic? Grzecznie wykonywac instrukcje niejakiego Kapitana Bomby i... No wlasnie :)

    OdpowiedzUsuń