Społeczność polska ma niezwykłą tendencję do lekceważenia własnej kuchni i poszukiwania dań egzotycznych. Nie zdarzyło się chyba jeszcze, żeby jakiś Włoch nakrzyczał na żonę za podanie mu klusków z mięsem, ani żeby jakiś Chińczyk z pogardą odrzucił zebrany w pocie czoła ryż. No dobra, nie zdarzyło się też, żeby Polak odrzucił podanego mu przez żonę schabowego… Ale jednak jest tak, że gremialnie odrzucamy kuchnię polską na rzecz dań obcych – zamiast jak w krajach cywilizowanych zrobić z niej swoją specjalność. Cóż, tak już mamy. Żeby zjeść w Polsce porządnego schabowego, trzeba znaleźć czeską restaurację. Ale za to knajpki chińskie, arabskie, włoskie, greckie, meksykańskie, argentyńskie, węgierskie i bodaj czy nie nibylandzkie albo mordorskie mnożą się jak króliki na wiosnę. Polska…
No i dobra, pokłonimy się tej tendencji i zaprezentujemy przepis na gulasz meksykański. Przy okazji anegdota: kiedyś na zebraniu towarzyskim, w którym uczestniczyłam, rozpoczęła się dyskusja o gotowaniu, o tym co kto lubi itd. W pewnym momencie zostałam zapytana, czy gotuję jakieś dania orientalne. Na co ja, niewiele myśląc, odrzekłam dumnie: tak, najchętniej potrawy meksykańskie, wiesz, takie z fasoli.
I tym optymistycznym akcentem, przechodzimy do przepisu:
Gulasz meksykański à la Barbara
(i z naleśnikami)
(i z naleśnikami)
Składniki
(co do których ułatwiamy sobie życie i korzystamy z produktów konserwowych, zamiast męczyć się z moczeniem fasoli – jakkolwiek by to nie brzmiało):
- dwie puszki fasoli czerwonej,
- puszka kukurydzy,
- puszka cieciorki,
- paczuszka soczewicy,
- pół kilo mięsa mielonego,
- koncentrat pomidorowy,
- curry, kurkuma, papryka słodka mielona, sól, pieprz (chili/tabasco), majeranek, czosnek,
- mąka,
- mleko,
- jajko,
- sól,
- oliwa, woda
Fasolę wrzucamy do gara wraz zalewą, a za to bez zalewy dodajemy już kukurydzę i cieciorkę.
Dolewamy trochę wody, doprawiamy solą i majerankiem, a jak to nam się zagotuje, dowalamy soczewicę i mięso mielone.
Po ok. 10 minutach dodajemy koncentrat pomidorowy, dobijamy resztę przypraw…
I gotowe. Jest to tak banalne, że aż wstyd. I absolutnie przepyszne. Bo zasada "im mniej, tym lepiej" sprawdza się w każdej dziedzinie sztuki - w tym w sztuce kulinarnej.
Co do naleśników natomiast...
Jest to kompletnym absurdem, ale potrawą, która jako jedyna sprawia mi problemy – ale za to duże problemy – są naleśniki. Mam problemy z proporcjami i w ogóle jakoś mi nie wychodzą, dranie. A jak wychodzą, to chyba tylko z przypadku.
Tym niemniej, żeby w ogóle wyszły, wiem już, że muszę trzymać się następujących wytycznych:
250 ml mleka => 1,5 szkl. mąki, 1 jajko, 50 ml wody, ½ łyżeczki oleju, sól
1 litr mleka => wszystko razy cztery, czyli: 6 szkl. mąki, 4 jajka, 200 ml wody, 2 łyżeczki oleju, sól
I tyle. Smacznego!
Barbara
Dodawaj wody mineralnej gazowanej do ciasta na naleśniki, będą bardziej puszyste.
OdpowiedzUsuńJak zebra?
OdpowiedzUsuń